Milion koron kary wlepiła Czeska Federacja Piłkarska swoim reprezentantom za to, że zawodnicy upili się po meczu z okazji 29. urodzin Tomasza Ujfalusiego. Dwa dni temu taka informacja obiegła wszystkie agencje i gazety w Europie. Czescy dziennikarze szybko ustalili, co naprawdę działo się w pokoju Ujfalusiego.
Wyniki ich śledztwa są dość szokujące. Ujfalusi, Tomas Rosicki, Martin Jiranek, Jan Polak i Marek Cech najpierw sporo wypili, a potem do "Hotelu Praha" zamówili sobie sześć prostytutek. Po ujawnieniu afery z rozpustnymi i pijanymi gwiazdami reprezentacji Czech selekcjoner Karl Brueckner chciał się natychmiast podać do dymisji. Petr Cech, nie biorący udziału w orgii, dzień po skandalu tłumaczył podczas konferencji prasowej, co wydarzyło się w hotelu.
Następnego dnia prasa ujawniła jednak szczegóły narady. Ujfalusi zszedł nad ranem do recepcji, żeby zapłacić za prostytutki.
- Byłem rano w recepcji, ale nie płaciłem za prostytutki - wykręcał się od odpowiedzi Ujfalusi. Na zdjęciu w gazecie "Šíp" widać Honzę Polaka z panią, która przyszła do niego po autograf.
Na zdjęciach w "Šípie" widać jednak dokładnie, że do pokoju 433 wchodzi sześć dziewczyn. - Jesteśmy gazetą bulwarową. Liczyliśmy na szczęście i kilka ciekawych fotek, a o piątej nad ranem udało nam się trafić bingo - powiedziała autorka tekstu Katerina Šmidowa, która widziała, jak dwie luksusowe prostytutki przenoszą się do pokoju piłkarzy z hotelowego baru, a cztery kolejne przyjeżdżają do nich samochodem.
- Zapukałam do pokoju i poprosiłam o autograf, a oni otworzyli i szybko zamknęli. Zaraz po tym ochrona wyrzuciła mnie z hotelu, ale fotoreporter został. Piłkarze kłamią i jak dalej będą mówić, że moja gazeta pisze nieprawdę, to spotkamy się w sądzie - straszy Šmidowa.
chlopaki umieja sie bawic