Listkiewicz znowu zostanie prezesem PZPN?
Za wygranie trzech spotkań grupowych i awans do ćwierćfinału Euro 2008 piłkarze polskiej reprezentacji mieli otrzymać 2 mln euro do podziału. Jako, że każde zwycięstwo zostało wycenione na 400 tys. euro mogłoby się zdawać, że biało-czerwoni bezpowrotnie stracili szansę na zgarnięcie okrągłej sumy po porażce 0:2 z Niemcami.
Nic z tych rzeczy. Michał Listkiewicz, prezes PZPN, spotkał się z trenerem Leo Beenhakkerem i zaproponował dodatkową premię dla kadrowiczów, by zmotywować ich przed meczem z Austrią. Według naszych informacji szef związku zaoferował bonus w wysokości 400 tys. euro za wygranie czwartkowego spotkania. Drużyna miałaby więc szansę na odrobienie finansowej straty poniesionej w pierwszym pojedynku. Holenderski szkoleniowiec uniósł się jednak honorem i odmownie potraktował propozycję prezesa.
- Rozmowy finansowe zamknęliśmy jeszcze w Krakowie, przy okazji towarzyskiej gry z USA. Tamte ustalenia są dla mnie i moich piłkarzy satysfakcjonujące i ostateczne - odpowiedział Beenhakker.
Wydaje się jednak, że to nie koniec gry z dużą kasą w tle. Choćby dlatego, że Listkiewicz powiedział ostatnio na antenie NSport, iż nie wyklucza startu we wrześniowych wyborach. -
Jeśli do walki staną politycy to, dla dobra polskiej piłki, jestem gotów się poświęcić - wyznał w swoim stylu "Listek".Jeśli połączyć tą zapowiedź z ostatnią rozmową Listkiewicza z Beenhakkerem o pieniądzach to można zaryzykować stwierdzenie, że reprezentacja znalazła się w wirze kampanii wyborczej. Prezes zdaje sobie sprawę, że ewentualne powodzenie Polaków na boiskach w Austrii i Szwajcarii znacznie podniesie jego notowania. A skoro prezes powiedział, że nie pozwoli politykom na rządzenie w świecie sportu staje się jasne, że 400 tys. euro stanowi pierwszy, w dodatku bardzo poważny argument w walce o reelekcję.
wp.pl
to juz zalosne