[***]Jakim Lato był trenerem? Zasięgnęliśmy języku u piłkarzy Amiki Wronki, których trenował ponad 10 lat temu. Jedna odpowiedź nam się przede wszystkim nasuwa - śmiesznym. Zawodnicy go lubili, ale kompletnie nie poważali. Dziś przyznają, że nie miał zielonego pojęcia o swojej pracy.
Piłkarze ze śmiechem przypominali, że mikrocykl Laty (nazywali go "Babcia", choć nie pamięją dlaczego) to "wolne, wolne, grill". Po każdym meczu dzisiejszy prezes PZPN jechał do Mielca, potem w klubie pojawiał się dopiero w środę i organizował grilla. Wszyscy pili, jedli, bawili się i... tyle. Dzień później Lato jechał na ryby, a trening - jak zawsze - prowadził jego asystent Marian Kurowski. Dlatego wszyscy żartowali, że do Wronek Lato przywiózł tylko wędki.
Przy okazji, przypomina nam się anegdota związana z Kurowskim. Idzie kiedyś obok Adama Fedoruka i...
- Wiesz Adam, bo jak ja grałem w Sparcie Szamotuły... - mówi, chcąc błysnąć.
- Gdzie? - pyta Fedoruk, znany z tego, że potrafi się nabijać z człowieka, mając przy tym kamienną minę.
- W Sparcie Szamotuły!
- Przykro mi trenerze, nic mi to nie mówi...
Ale wróćmy do Laty. - Pamiętam, że jak raz pojechał do Mielca, to akurat prezes Kaszyński się wkurzył na słabe wyniki i stwierdził, że wszyscy piłkarze będą siedzieć w klubie od ósmej do szesnastej. No i wraca Lato, patrzy, a tu cała drużyna siedzi na stadionie. Pyta się, co robimy, a my na to, że prezes kazał. I że tak będzie codziennie. Tylko się zaczął śmiać i kazał jechać do domów. Wszyscy go więc lubili. To taka pociecha była - wspomina jeden z zawodników.
A inny opowiada, jak kiedyś było zgrupowanie w Zakopanem i Lato dał piłkarzom wolny wieczór. Wszyscy ruszyli w miasto, w tym trener. Zawodnicy nad ranem bali się, czy nie przeholowali, wracają na paluszkach, a okazało się, że Lato jeszcze nie wrócił. Bodaj na tym samym zgrupowaniu był problem z halą. Jako że w mieście pojawiły się też dwie czy trzy inne drużyny, to hala była wiecznie zajęta. Wszyscy się zapisywali na konkretne godziny, tylko Lato nie. I raz go piłkarze pytają: - Trenerze, jak to jest? Wszyscy się zapisują, trenują w tej hali, a my dzień w dzień czekamy po godzinę czy dwie... A Lato na to: - Bo wiecie, jak kiedyś grałem w Meksyku, to trening był o 12. Przyjechałem do klubu 11.30, a następny piłkarz pojawił się dwie godziny później. Bo tak naprawdę co to za różnica, czy się zacznie trening punktualnie czy trzy godziny po czasie?
Piłkarzom więc pasował - mało wymagał, skupiał się na tworzeniu atmosfery, dowcipach. A w czasie odpraw meczowych nie mówił praktycznie nic (zero pojęcia o taktyce), tylko stwierdzał: - Jak nie wiesz co zrobić, to stań ordynardnie na piłce... Nikt nie wiedział, o co mu chodzi, ale wszystkich to szczerze bawiło.
- Generalnie to był prosty chłop. Ale ostatnio senator, na salony go wpuścili, to może się czegoś nauczył? Może obycie złapał? - zastanawia się jeden z graczy.
Dodajmy, że w czasie pracy Laty w Amice najważniejszym działaczem tego klubu był "Fryzjer".[/quote]
ległem