Justyna Kowalczyk i astma norweskich biegaczek. "Pani Kowalczyk postąpiła nieładnie"
- Pani Kowalczyk postąpiła nieładnie - mówi Sport.pl specjalista od walki z dopingiem w sporcie prof. Jerzy Smorawiński. - To nieprawda, że leki na astmę poprawiają zdolności do wysiłku fizycznego - dodaje lekarz polskiej reprezentacji w Vancouver Jarosław Krzywański.
- Muszę się z tym pogodzić, że ona jest bardzo chora - mówiła w piątek Justyna Kowalczyk o Marit Bjoergen, która zdobyła dwa złote medale w biegach w Vancouver. - Nie wygląda mi na taką, ale jest. Trochę przykro, samemu będąc zdrowym i silnym, przegrać z chorym. Już po sprincie myślałam sobie: "cholera, z taką chorą przegrać". Ale gratulowałam jej szczerze. Po tych biegach chyba muszę powiedzieć swojemu doktorowi, że musimy u mnie znaleźć jaką astmę. Z pierwszej szóstki tylko ja jestem zdrowa... Trzeba więc się zastanowić nad chorobą. Na pytanie, dlaczego astma ma jej zdaniem pomagać rywalkom, Kowalczyk odpowiedziała: - Wolno im przyjmować sterydy przed startem, które rozszerzają pęcherzyki płucne. Chyba nie muszę tłumaczyć, co w naszej dyscyplinie oznacza więcej powietrza w płucach.
REKLAMY GOOGLE
* Ile będziesz żyć?
Badanie długości życia Sprawdź ile życia Ci zostało
99lat.pl
* Leczenie Astmy
Wszystko o astmie. Sprawdź! Objawy, Leczenie, Zapobieganie.
www.MamaZone.pl * Przyśpiesz Wolny Komputer
Stać Cię na Olimpijską wydajność ! Program bezpieczny i łatwy w użyciu
ww.site.abbrsoft.com
Te słowa polskiej dwukrotnej medalistki igrzysk w Vancouver wywołały olbrzymie emocje wśród kibiców. Na forach internetowych roi się od oskarżeń pod adresem Norwegów. Sugestie o dopingu norweskich biegaczek, opierając się na słowach Justyny Kowalczyk, powtarzają poważne polskie media.
"Szef MKOl Jacques Rogge jako człowiek medycyny powinien nabrać podejrzeń, gdy osoba chora na astmę wygrywa ze zdrowymi rywalkami. No, chyba ,że Bjoergen wcale tej astmy nie ma, a leki przyjmuje jako doping" - napisał np. w "Polska The Times" Edward Budny, trener jedynego polskiego mistrza świata w biegach Józefa Łuszczka.
- Pani Kowalczyk postąpiła nieładnie. Nie sugerowała dopingu, gdy z rywalkami wygrywała - mówi Sport.pl profesor Jerzy Smorawiński, szef polskiej Komisji Antydopingowej. - Od 2004 roku procedura dla osób zgłaszających astmę stała się surowa i cały czas jest uściślana. Dokumentację medyczną zawodników klasy międzynarodowej wysyłamy do Światowej Agencji Antydopingowej i ona podejmuje decyzję o tzw. wyłączeniu - mówi prof. Smorawiński.
W biegach narciarskich nawet 40 procent zawodników ma stwierdzoną astmę, która pojawia się w wyniku ciężkich treningów w suchym mroźnym powietrzu. Aby wyobrazić sobie, że problem jest prawdziwy, wystarczy choć raz pobiec na 100 procent możliwości przy dużym mrozie i poczekać kilka minut na efekt. Prawie na pewno pojawi się trudny do pohamowania kaszel.
Sportowcy, którzy spędzają 300 dni w roku biegając dwa razy dziennie na nartach za kołem podbiegunowym są narażeni na astmę wywołaną wysiłkiem wielokrotnie bardziej niż zwykli śmiertelnicy.
Od wielu lat słychać podejrzenia, że rywale wykorzystują swoją astmę do bezkarnego stosowania dopingu. Fizjolog Jan Chmura powiedział w "Przeglądzie Sportowym", że "leki na astmę mogą podnosić wydolność organizmu od kilku do kilkunastu procent. [...] Justyna Kowalczyk w porównaniu z konkurentkami przyjmującymi te medykamenty już na starcie ma szanse mniejsze właśnie o te kilkanaście procent".
- Najnowsze badania pokazały, że lekarstwa na astmę nie poprawiają znacząco zdolności do wysiłku fizycznego. Justyna astmy nie ma. Sprawdziliśmy dwa razy - mówi jednak lekarz misji medycznej w Vancouver Jarosław Krzywański.
Leki anty-astmatyczne są na czarnej liście MKOl, ale Światowa Agencja Antydopingowej może wydać zgodę na leczenie tymi medykamentami choremu sportowcowi.
- To, że u wielu naszych sportowców nie stwierdzono astmy, tylko źle świadczy o podejściu do choroby w polskim sporcie. Astma stanowi prawdziwy, obiektywny problem zdiagnozowany w Europie. Wykorzystywanie astmy do dopingu jest po prostu nieprawdą - mówi profesor immunopatologii Marek Kowalski z łódzkiego Ośrodka Diagnostyki i Leczenia Astmy i Alergii.
Profesor Kamiński przebadał pod kątem astmy 200 polskich sportowców przed igrzyskami w Pekinie w 2008 roku w programie APOLLO, finansowanym przez Unię Europejską, która zauważyła powagę problemu.
Okazało się, że o ile wśród zwykłych śmiertelników astmę można stwierdzić u 5-10 procent badanych, wśród sportowców udział astmatyków rośnie do 15-40 procent.
- Pani Kowalczyk w dużej mierze ma rację w tym, co mówi. Prawdopodobnie w Norwegii jest więcej przypadków zdiagnozowania astmy niż w Polsce, zgodnie z poważniejszym podejściem Norwegów do choroby - mówi prof. Kowalski. - Niestety pies z kulawą nogą nie zainteresował się badaniami wśród sportowców dyscyplin zimowych. Napisałem w tej sprawie pismo do PKOl. Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.
- Przed 2004 rokiem sam byłem podejrzliwy, czy leki na astmę nie są wykorzystywane do dopingu przez osoby zdrowe - mówi profesor Jerzy Smorawiński, szef polskiej Komisji Antydopingowej. - Wtedy wystarczyło, że przed startem albo podczas testu po zawodach zawodnik pokazał zaświadczenie napisane przez szefa misji medycznej narodowego komitetu.
Na igrzyskach w Sydney w 2000 roku 618 sportowców przedstawiło takie zaświadczenia, w tym jedna polska zawodniczka, o czym wspominał w wywiadzie dla "Gazety" ówczesny szef misji medycznej Zbigniew Rusin.
Obecnie, aby chory na astmę mógł używać leków przeciwastmatycznych, musi przejść skomplikowane testy i badania. Wśród nich są ciężkie próby wysiłkowe do odmowy organizmu i/lub badania na obecność pewnego składnika, który zawsze występuje w organizmie w przypadku choroby.
Dopiero po zatwierdzeniu badań i uznaniu przypadku przez WADA zawodnik klasy międzynarodowej dostaje zgodę na użycie leków.
Są dwie grupy takich leków: beta mimetyki rozszerzające oskrzela i glikokortykosteroidy leczące astmę. Obydwie grupy należą do zabronionych przez MKOl.
- To, że leki na astmę można wykorzystać jako doping jest olbrzymim nieporozumieniem. Astmatyk-sportowiec może je przyjmować jedynie w formie wziewnej. Żadnych tabletek, żadnych zastrzyków. Badania wykazały, że leki wziewne nie mają najmniejszego wpływu na wydolność sportowca. Natomiast pomagają choremu - mówi prof. Kowalski. - I tak chory sportowiec jest poddawany dodatkowym badaniom, których unikają zwykli chorzy.
- To są leki łatwo wykrywalne za pomocą testów antydopingowych. Inhalacja nie da polepszenia wydolności, a inna forma podania leku zostanie natychmiast wykryta - mówi Smorawiński.
Ostatnie skomplikowane kilkudniowe badania kliniczne przeprowadzone przez Norwegów (w tym prof. Kaia Hakona Carlsena, opiekuna naukowego badań APOLLO) wykazały, że w tzw. ślepej próbie okazało się, że poprawę wydolności dało placebo.
- W Polsce jest dwa, trzy razy więcej przypadków astmy, niż zdiagnozowanych przypadków. I to jest prawdziwy problem - mówi prof. Kowalski.