Warty przeczytania, bo nie wiem czy zamówić e-wydanie?
Uprzejmie donoszę, że tylko w 2010 roku wielokrotnie brałam udział, a nawet byłam organizatorem nielegalnych gier hazardowych. Do przestępczego procederu wciągnęłam moje nieletnie dzieci, które własnoręcznie wykonały fanty w postaci pierników specjalnie na potrzeby nielegalnej loterii. Fanty nie zostały wycenione, a dzieci nie sporządziły właściwych dokumentów o legalności pochodzenia tychże. Ja nie dostarczałam właściwym urzędom koniecznych dokumentów, nie zdałam koniecznego egzaminu ani nie wpłaciłam 1700 zł, jakich państwo żąda za organizację legalnej loterii fantowej. Nie odprowadziłam też 10-procentowego podatku od przychodu, który nieletni przestępcy uroczyście przekazali nieletnim powodzianom spod Płocka.
Poza tym donoszę, że wielokrotnie nabywałam nielegalne losy podczas wieczorów dobroczynnych, których dochód pomagał: domowi dziecka, świetlicy środowiskowej i szkołom niepublicznym. Na swoją obronę dodaję, że podczas tych spotkań z nielegalnym hazardem w tle spotkałam wiele osób z pierwszych stron gazet. Nawet samego prezydenta Rzeczypospolitej.
Zofia Wojtkowska"
"To byłoby nawet komiczne, gdyby nie fakt, że zapisy ustawy hazardowej dotyczące organizacji loterii fantowych paraliżują społeczną działalność. To prawo zniechęca ludzi do pomagania innym " komentuje mój autodonos Bożena Daniłowicz z rady fundacji EX Animo. Fundacja od lat pomaga oddziałowi onkologii dziecięcej Centrum Zdrowia Dziecka. Remontuje oddział, kupuje sprzęt medyczny, wyposaża hostel dla rodziców. Słowem, jak wiele fundacji charytatywnych, wyręcza państwo w jego podstawowych obowiązkach. Robi to, oczywiście, za darmo, dzięki pieniądzom, które zbiera od ludzi dobrej woli. " A państwo uniemożliwia nam działanie i próbuje zmusić do łamania prawa " przekonuje Daniłowicz.
Aby zorganizować loterię fantową na szkolnym boisku, pod kościołem czy w sali bankietowej podczas balu, trzeba uzyskać pozwolenie Izby Celnej. Taką samą, jaką otrzymuje salon gier. Procedura jest na tyle skomplikowana, że w całym kraju w 2010 roku tylko jedna fundacja EX Animo wychodziła (i wykupiła) sobie zgodę na legalną loterię. W ciągu ponad dwóch miesięcy (bo tyle trwało załatwianie) panie z fundacji złożyły ponad 25 zaświadczeń i dokumentów urzędowych. Wymieniamy tylko najbardziej kuriozalne: informacja o doświadczeniu zawodowym wszystkich członków zarządu, gwarancja bankowa na wartość losów, zaświadczenia o niezaleganiu z opłatami na ZUS. Organizatorki zleciły Polskiemu Towarzystwu Kryminalistycznemu specjalistyczną analizę losów, a jedna z członkiń zarządu przeszła w Ministerstwie Finansów konieczny egzamin kwalifikacyjny i otrzymała świadectwo zawodowe dla osoby nadzorującej przebieg loterii fantowej. Wszystkie zgody, zaświadczenia, egzaminy i świadectwa kosztowały fundację sześć tysięcy złotych! Do tego
10 proc. podatku i zamrożenie równowartości ceny losów na pół roku jako gwarancji bankowej na wypadek reklamacji.
Trudno się dziwić, że nikt inny nie przeszedł tej drogi. Część fundacji czy placówek edukacyjnych, ostrzeżonych przez izby skarbowe, w ogóle zrezygnowała z dobroczynnych przedsięwzięć. Straty były podwójne. Potrzebujący nie dostali pomocy, a darczyńcom podcięto skrzydła. Zwłaszcza tym najmłodszym. " Dla dzieci organizacja loterii dobroczynnej jest piękną szkołą pomocy. Dowiadują się, że nie wystarczy wyciągnąć rękę i prosić o pieniądze. Widzą, że trzeba poszukać fantów lub je zrobić. Napracować się, by komuś pomóc. Poza tym loteria jest efektywną i prostą formą zbiórki. Dostępną dla dzieci " tłumaczy Grzegorz Dąbrowski, dyrektor szkoły katolickiej z Podkowy Leśnej.
To znaczy, byłaby, gdyby nie obwarowania ustawy hazardowej. Przedszkolak czy biznesmen " wymagania są te same. " Loterię może zorganizować każda osoba fizyczna, prawna, nie ma żadnych ograniczeń. Szkoła, przedszkole czy lokalne stowarzyszenie muszą spełnić te same ustawowe kryteria co każdy inny podmiot ubiegający się o organizację loterii " nie pozostawia wątpliwości ekspert z warszawskiej Izby Celnej. Dodaje, że ocenianie uciążliwości procedur nie leży w jego kompetencjach.
Skutki tej uciążliwości widać gołym okiem. Większość organizatorów nie rezygnuje z loterii. Przeprowadza je nielegalnie. Ich liczba, jak to w podziemiu, pozostaje nieznana, ale na pewno idzie w tysiące. Loterie organizują szkoły, przedszkola, domy dziecka, parafie. Przede wszystkim dziesiątki fundacji charytatywnych. " Wielkie fundacje, które mają za sobą media, zwłaszcza telewizję, poradzą sobie bez losów. Dla mniejszych to obok aukcji główny sposób zdobywania pieniędzy " mówi Daniłowicz.
Przez absurdalne zapisy ludzie, którzy chcą pomagać innym, zostali wyrzuceni poza prawo. Większość z organizatorów po prostu liczy na to, że Urząd Celny ich nie skontroluje i nie wymierzy kary (w 2010 roku służba celna wykryła tylko 12 nielegalnych loterii). Jak dyrektorka podwarszawskiej szkoły społecznej, która wraz z radą rodziców zdecydowała się zejść na drogę występku. " Robiliśmy loterię, z której cały przychód poszedł na schronisko dla zwierząt. Dzieci same przygotowały i sprzedawały fanty. Zarobiły 4200 zł. A sama opłata za zgodę na loterię kosztowałaby 1700 zł. Do tego 10 proc. podatku i inne opłaty. Nie miałam wyjścia " tłumaczy dyrektorka. Prosi, żeby nie podawać nazwiska ani miejscowości. W przypadku kontroli Urzędu Celnego musiałaby zapłacić 100 procent przychodu z loterii. Woli nie ryzykować, choć rodzice solidarnie zadeklarowali, że w razie czego zapłacą.
Niektórzy próbują obchodzić prawo i łapią się kruczków prawnych. Nazywają losy cegiełkami lub tłumaczą, że loteria, w której wygrywa każdy los, to nie loteria, tylko gra " a ona nie podlega ustawie. Ale celnicy ripostują: " Nawet jeśli jeden los równa się jednej wygranej, to wciąż mówimy o loterii fantowej. Definicja jest jasna i prosta, nie ma mowy o żadnej grze fantowej.
Sporo organizatorów tych loterii i loteryjek, a na pewno większość kupujących losy w ogóle nie ma pojęcia, że uczestniczy w nielegalnym procederze. Nie mają świadomości, że ich działalność to hazard. Nie dotyczy to tylko maluczkich. Podczas kończącego się właśnie karnawału na wieczorach i balach charytatywnych, na których odbywały się loterie fantowe, bawili się nawet posłowie, którzy niefortunną ustawę przyjmowali. Również sam prezydent Bronisław Komorowski. W rozmowie z "Newsweekiem" tłumaczy on, że losu podczas balu nie kupił, tylko dostarczył "jakieś fanty". Nie zamierza zgłaszać poprawek do ustawy. Twierdzi, że to rola rządu.
" Rząd przygotował poprawkę ułatwiającą organizowanie loterii fantowych z niską pulą wygranych " przekonuje Jacek Kapica, wiceminister finansów pilotujący ustawę hazardową. Tyle że w poprawce, nad którą właśnie pracuje podkomisja sejmowa, są wyłącznie dwa ułatwienia: mniejsza opłata za zezwolenie i rezygnacja z egzaminu w resorcie finansów. Te ułatwienia mają dotyczyć tylko loterii, w których pula nagród jest niższa niż 3,5 tys. zł. Zainteresowani określają poprawkę jednym słowem: bzdura!
Sam Kapica po interwencji "Newsweeka" zmienia trochę ton. " Szkoda, że organizacje charytatywne wcześniej nie sygnalizowały problemów " tłumaczy. Dodaje, że posłowie podczas prac podkomisji mogą wprowadzić zmiany korzystne dla organizatorów takich imprez. On sam nie będzie zmian torpedował, jeśli tylko nie pójdą w kierunku "obniżenia bezpieczeństwa grających".
" Musimy zmienić to prawo. Przecież to absurd. Nie wierzę! " łapie się za głowę Marek Zieliński z PO, przewodniczący sejmowej podkomisji zajmującej się zmianami w ustawie hazardowej. Zapowiada, że zrobi wszystko, by już 15 marca, na najbliższym posiedzeniu podkomisji, posłowie zajęli się sprawą loterii fantowych. Cieszy to Henryka Kowalczyka, posła PiS, który apeluje, by wyjąć loterie charytatywne spod rygorów ustawy hazardowej i wymagać wyłącznie rejestracji w urzędzie miasta czy gminy. " Mam nadzieję, że posłowie pomyślą głowami, a nie rządowymi wytycznymi, i zmienią zapisy " mówi Kowalczyk. Też mamy nadzieję. I trzymamy za słowo.
Współpraca Amelia Panuszko, Tomasz Wojciechowski