1. Piłkarz z knajpy
O Rooneyu często mówi się, że wyglądem bardziej niż zawodowego piłkarza, przypomina stałego bywalca angielskich pubów, czego sam gracz wcale nie musi odbierać w kategoriach ujmy. Co jak co, ale akurat bary zasłużyły sobie na wdzięczność gwiazdy Manchesteru United. Dlaczego? Ano dlatego, że pierwszy drużynami, w których występował Rooney, były ekipy pubów ,,Western'' oraz ,,Copplehouse". Właśnie podczas jednego ze spotkań rozgrywanych w barwach knajpianego zespołu wypatrzyli go skauci Liverpoolu oraz Evertonu i zaprosili na testy.
2. Spóźnieni The Reds
Choć od dziecka sympatyzował z Evertonem, mógł zagrać dla ich największego rywala Liverpoolu. Jako dziecko był testowany przez The Reds, którzy – najkrócej to ujmując – przespali swoją szansę. Tydzień po pierwszym sprawdzianie w klubie z Anfield Road miał odbyć się kolejny, jednak w tym czasie Rooney dostał propozycje z Evertonu, z której – warto dodać, że chętnie – skorzystał. Jak po latach przyznał, gdyby od razu dostał ofertę dołączenia do akademii Liverpoolu, zapewne by ją przyjął.
3. Do Liverpoolu w koszulce Evertonu
Sztuka dyplomacji nie jest jedną z zalet Waynea Rooneya. Napastnik reprezentacji Anglii często robi to, co mu się podoba, nie przejmując się opinią innych. Zresztą nie bez powodu zyskał sobie przydomek Wazza, który jest nawiązaniem do ksywy innego brytyjskiego piłkarza Paula Gascoignea. A jak wiadomo, Gazza nie zawracał sobie głowy takimi bzdurami jak konwenanse. Na korzyść Rooneya przemawia jedna kwestia – był taki od zawsze. Dowód? Jako dziecko na testy do Liverpoolu potrafił przyjść w koszulce Evertonu.
4. Wylał kubeł zimnej wody na głowę Moyesa
Przykładów na brak zahamowań Anglika jest wiele, a do jednego z nich należy zaliczyć dowcip, który zrobił grając w Evertonie. Zwyczajowym żartem w The Toffees było wylewanie kubła zimnej wody na osobę korzystającą z toalety. Akurat w tym przypadku Rooney nie zamierzał łamać zwyczaju i poszedł za przykładem kolegów zespołu. Kto był ofiarą jego kawału? Oczywiście menedżer drużyny David Moyes. Na szczęście dla piłkarza, szkoleniowiec nie chował urazy.
5. Skazany na Everton
Familia Rooneyów to fanatycy Evertonu z dziada pradziada, więc Wayne nie miał wpływu na swoje sympatie kibicowskie. Jeśli wierzyć jego rodzicom, Wazza pierwszy raz został zabrany na mecz The Toffess, gdy miał sześć miesięcy.
6. Miał być Adrianem
Miłość głowy rodziny Rooneyów do Evertonu była tak duża, że chciał nazwać swojego pierworodnego na cześć jednego z graczy The Toffees Adriana Heatha. Niestety dla niego, życie brutalnie zweryfikowało jego plany. Konkretnie to ujmując, zrobiła to matka zawodnika, której po prostu nie spodobało się imię, i pozostała głucha na błagania męża.
7. Jedyny dziedzic talentu
Mówi się, że po rodzinie nic nie ginie, jednak inne zdanie na ten temat mają młodsi bracia gwiazdy angielskiej kadry narodowej. Zarówno John, jak i Graham, również trenowali w akademii Evertonu, ale nie zdołali się przebić do pierwszego zespołu The Toffees. Ten drugi dał sobie spokój z kopaniem piłki, z kolei pierwszy kilka lat temu zaliczył epizod w amerykańskiej Major League Soccer, a teraz występuję w piątoligowym Chester. Pewnie cały boiskowy talent odziedziczył Wayne.
8. Sierpowe i proste nie są mu obce
W czasie meczów wielokrotnie dochodziło do spięć z udziałem Rooneya, które cudem nie kończyły się bójkami. Trzeba dodać, że na szczęście dla jego ewentualnych przeciwników, bo napastnikowi reprezentacji Anglii potrafi boksować. Na początku swoich treningów w akademii Evertonu, Wazza dwa razy w tygodniu ćwiczył właśnie pięściarstwo. Rzucił je dopiero za namową klubu, ponieważ zajęcia bokserskie źle wpływały na plecy i kolana młodego gracza.
9. Szybka maskotka
Po raz pierwszy publiczności na Goodison Park zaprezentował się w wieku 10 lat, gdy pełnił funkcję maskotki przed derbowym starciem Everton z Liverpoolem, której zadaniem było oddanie strzału na bramkę przed rozpoczęciem meczu. Młodziutki Rooney zrobił coś, czego bynajmniej od niego nie oczekiwano, czyli przelobował bramkarza Evertonu Neville'a Southalla, bezlitośnie go ośmieszając. Zgodnie z wersją obecnego reprezentanta Anglii, golkiper miał warknąć mniej więcej takie słowa: ,,Ty szybki bękarcie".
10. Pobił XIX-wieczny rekord na... trzy lata
W 2003 roku wieku 17 lat i 111 dni został najmłodszym zawodnikiem występującym w oficjalnym meczu reprezentacji Anglii, bijąc rekord sięgający aż 1879. Osiągnięcie Rooneya przetrwało znacznie krócej, bo ledwie trzy lata. W maju 2006 jego wyczyn pobił Theo Walcott, który w kadrze narodowej zadebiutował mając 17 wiosen i 75 dni.
11. Nie chce łysiny
Rooney nie ma problemów ze zdobywaniem goli, za to ma kłopot z powiększającą się łysiną. Wazza już dwukrotnie poddawał się kosztownemu zabiegowi przeszczepiania włosów. Co gorsza dla niego, w jego przypadku transplantacja okazała się mało efektywna. Jak widać nikt nie może mieć wszystkiego, a Anglik nie może mieć właśnie włosów.