Motywację widzę bardziej po stronie Pacmana, Floyd już zupełnie odstawił emocje i żądzę wygranej na bok i tylko patrzy na cyferki w kontrakcie tuż za symbolem "$".
Na papierze jest lepszy i rozsądek szybko podpowiada by wziąć Mayweathera decyzją sędziów (wygrana na punkty) jako bezpieczny bet.
Natomiast gigantyczne pieniądze oraz brak innych wielkich walk na horyzoncie (czyli trzeba tę krowę doić ile tylko się da) przypominają mi sytuację Lewis - Holyfield. Wtedy też wiało nudą z reszty świata bokserskiego i raptem w wielkiej walce pada... "remis".
Kto wie czy nie będziemy tu mieli podobny cyrk, wygląda to na idealny scenariusz typu: Pacman okazuje się minimalnie lepszy, sędziowie orzekają remis, świat czuje że Pacman został pokrzywdzony, ten się odgraża że następnym razem nie będzie liczył na sprawiedliwy werdykt tylko zmiecie Floyda z ringu, a sam Floyd publicznie ogłasza się lepszym i orzeka, że to sędziowie jego okradli, że Pacmana uratowali złą decyzją i że on także w rewanżu nie dopuści do decyzji sędziów tylko przedwcześnie znokautuje Filipińczyka.
Cały cyrk jest jeszcze głośniejszy od samej walki i ponowne spotkanie po raz kolejny bije rekordy $$$.
Tak więc dla mnie rozsądek:
- wygrana Mayweathera na punkty, np. w Bet365 jest kurs 1.80
- lub jedziemy na remis, np. w Bet365 kurs 15