W poniedziałkowy wieczór piłkarze Liverpoolu rozpoczną swoją przygodę w FA Cup. W zeszłej kampanii, piłkarze Brendana Rodgersa zakończyli grę w tym pucharze w pojedynku z Arsenalem. Czy tym razem zajdą dalej? Wydaje się, że będzie łatwiej, ponieważ wystarczy pokonać Wimbledon
Zacznijmy od tego, że prawdopodobnie skład będzie przynajmniej eksperymentalny. Przypomnijmy, że AFC Wimbledon to drużyna, która na co dzień występuje w League Two i aktualnie zajmuje tam dwunastą pozycję. Ciekawostką jest, że bilans bramkowy wynosi aktualnie +2. Mają 33 gole strzelone oraz 31 straconych. Piłkarze gospodarzy mają więcej czasu na przygotowanie się do meczu, ponieważ ich spotkanie ligowe zostało przełożone ze względu na złe warunki boiska w Cambridge (występuje tam ekipa Cambridge United FC). Liverpool będzie za to chciał wygrać i zapomnieć o błędach w obronie popełnianych w ostatniej kolejce Premier League, gdzie zremisował 2:2 z Leicester City.
Dla tych, którzy nie wiedzą, nasi rywale są drużyną założoną przez ich własnych kibiców, którzy nie chcieli aby klub występował pod nazwą rywala MK Dons i poprosili o odłączenie i stworzenie osobnej ekipy, co poskutkowało utworzeniem AFC Wimbledon. Po kilku sezonach wreszcie udało się dostać do wymarzonej League Two, a dokładnie było to 2011 roku, kiedy po dramatycznych rzutach karnych wyeliminowali Luton Town (5:3).
Liverpool z Wimbledonem spotykał się już wcześniej w FA Cup. Było to roku 1988, gdzie Liverpool odniósł porażkę w samym finale na Wembley. Później były jeszcze trzy spotkania, gdzie The Reds dwukrotnie remisowali w regulaminowym czasie gry. Najpierw 1 grudnia 93 roku, gdzie padł wynik 1:1 i w rewanżu dwanaście dni później padł wynik 2:2. Wimbledon pokonał wówczas czerwonych w rzutach karnych. Ciekawostką jest to, że John Barnes zmarnował rzut karny w 96. minucie spotkania. Ostatnie spotkanie miało miejsce ostatniego lutego 95 roku, Liverpool wygrał wtedy 2:0. Łącznie the Reds rozegrali 34 mecze, wygrali trzynaście, tyle samo zremisowali oraz osiem przegrali. Jutro można poprawić te statystyki.
Ten kto nie zna naszych rywali, zapewne nie będzie znał tych znanych historycznych metod, które stosowali zawodnicy Wimbledonu w przeszłości. Jedną z najsłynniejszych jest odkręcanie ogrzewania na poziom maksimum, po to aby już w samej szatni piłkarze odczuwali zmęczenie. Inną znaną sztuczką było zatykanie toalet a później blokowanie drzwi aby zawodnicy spóźniali się na rozpoczęcie spotkania, przez co często byli rozkojarzeni. Dodatkowo znani byli ze swojego twardego i ostrego stylu gry, który wręcz eliminował rywali już w pierwszej połowie.
Jednym z najsłynniejszych piłkarzy jutrzejszych gospodarzy był Vinnie Jones znany ze swojej brutalnej gry, bicia pięścią rywali czy wchodzenia w nich wyprostowanymi nogami. Kłócił się również z arbitrami, jak zresztą cała drużyna z lat osiemdziesiątych, w których nieprzypadkowo została nazwana Crazy Vinnie był legendą klubu, zagrał tam w 254 spotkaniach i zdobył 23 gole. Był pomocnikiem, a po zakończeniu kariery rozpoczął granie w filmach. Jako aktor zadebiutował w 1998 w filmie Guya Ritchiego Porachunki. Niemal zawsze jest obsadzany w rolach twardzieli, nierzadko bandytów czy zbirów.
Wimbledon rozgrywa swoje mecze na kameralnym obiekcie Kingsmeadow, który pomieści raptem 5 tysięcy fanów. Stadion powstał w 1989 roku. W zeszłej kolejce gospodarze meczu pokonali Exeter City aż 4:1. Znani są także z posiadania jednego z najbardziej charakterystycznych napastników świata Adebayo Akinfenwy. Znany jest ze swoich walorów (180 cm wzrostu oraz 86 kg). Aktualnie ma na swoim koncie dziewięć goli.
Skład Liverpoolu zapewne będzie zmieniony, szansę dostanie na pewno kilku młodych zawodników i być może Mario Balotelii. Wątpliwy jest występ Sturridge a Dejan Lovren być może rozpocznie spotkanie od pierwszego gwizdka. Na bramce zobaczymy albo Simona Mignoleta albo też młodego Warda, który wciąż czeka na swój debiut w czerwonej koszulce. Jaki by nie był skład the Reds, liczy się tylko zwycięstwo i awans do następnej rundy. W zeszłym roku MK Dons (rywal Wimbledonu) wyeliminował w świetnym stylu Manchester United aż 4:0. Liverpool nie może popełnć tego samego błędu.
Z innych ciekawostek, Liverpool od swoich rywali zakupił łącznie dwóch zawodników. Za każdego zapłacił 3,5 mln funtów a rywale kupili jednego, był nim Mark Kennedy i zapłacili za niego niecałe dwa miliony. John Barnes rozegrał aż dwadzieścia spotkań z pucharowych rywalem i sześciokrotnie pokonywał bramkarzy. Emile Heskey (Kenny Dalglish strzelił jeden gol) rozegrał natomiast jeden mecz i strzelił dwie bramki. W Wimbledonie przeciwko Czerwonym zagrało 80 piłkarzy, o trzech mniej zagrało w drużynie z Anfield. Kto wygra tym razem? Miejmy nadzieje, że Liverpool pokaże na co go stać i strzeli przynajmniej kilka bramek.
źródło:lfc.pl
Więc nie wiem czy za @1.20 warto ryzykować c`nie?
Trzeba poczekać na składy
raczej Koguty po tym 5-3 z CFC na pewno obrośli w piórka i będą kąsać
ale też trzeba poczekać czy Poczetino nie wystawi drugiej jesionki