Real się dziś wyłoży jakiś x mi się widzi skład pewnie będzie pół rezerwowy
Awans do finału Ligi Mistrzów to ważny i dosyć zaskakujący sukces, ale piłkarze Realu Madryt staną dziś przed kolejnym niełatwym zadaniem. Na Santiago Bernabéu przyjadą gracze Valencii, którzy w lidze nie walczą już o nic. Mimo wszystko trudno przypomnieć sobie mecz przeciwko Królewskim, w którym gracze Nietoperzy odpuszczali choćby na chwilę lub odstawiali nogę. Nie tylko dlatego Los Blancos mogą odpowiedzieć wyłącznie tym samym : walką, ambicją i odpowiednim nastawieniem. W grze wciąż jest bowiem mistrzostwo i choć wierzy w nie coraz mniej kibiców, odpuszczenie jednego z dwóch ostatnich meczów oznaczałoby przyznanie się do porażki. A na to Real Madryt nie może sobie pozwolić.
Zinédine Zidane znów ma drobne kłopoty z zebraniem solidnej jedenastki, ale mimo braku Garetha Bale'a, Daniego Carvajala i Keylora Navasa, jakiekolwiek wymówki nie będzie miejsca. Do kadry wracają Casemiro i Karim Benzema. Trudno wyobrazić sobie lepszy sposób na przygotowanie do najważniejszego starcia w sezonie niż dwie ostatnie kolejki gry o mistrzostwo Hiszpanii. Cristiano Ronaldo będzie wracać do pełni dyspozycji, ale tym razem rolę protagonisty może przejąć Álvaro Arbeloa. Prawy obrońca Królewskich pożegna się ze swoim stadionem. I swoimi kibicami. Trudno dziś znaleźć piłkarza, który tak mocno byłby przywiązany do klubu i choćby za to zasługuje on na ogromny szacunek każdego madridisty.
Valencia to drużyna z dużo większą marką niż wynikami. Dziewiąte miejsce w Primera División może być uznane za sukces. Fatalna pierwsza część sezonu, jeszcze gorszy etap z Neville'em na ławce było naprawdę tragicznie. Peter Lim zaufał w końcu Pako Ayestaránowi, który wyniósł Nietoperzy nieco wyżej i pracuje na szansę w przyszłym sezonie. Na puchary szans już nie ma, ale być może mniejszy natłok meczów pomoże ekipie z Estadio Mestalla w budowaniu trzonu drużyny, która dołączy do Realu Madryt, Barcelony i Atlético.
Sytuacja drużyny z Walencji w lidze jest jasna i klarowna zaliczyli sezon bez historii. Niektórzy pewnie z dużym żalem będą wspominać obecność eksperta Sky Sports na ławce trenerskiej, jednak w ogólnym rozrachunku może okazać się, że ogólnie nie było wcale tak tragicznie. Ayestarán i jego drużyna walczą już tylko o niewiele znaczące punkty i klasycznie odbudowanie zaufania. Znów zagrać nie będzie mógł José Gay oraz jeden z największych pechowców tego sezonu w Hiszpanii, Dienis Czeryszew. To jednak wcale nie oznacza, że Nietoperze nie będą mieli kim atakować.
Wręcz przeciwnie. Środek pola i ofensywa imponują solidnymi nazwiskami Parejo, Enzo, Piatti, André Gomes, Alcácer czy Negredo to piłkarze, którzy pewnie bez problemu znaleźliby sobie miejsce w znacznie wyżej notowanych obecnie zespołach. Nikt z nich nie jest anonimowy, a co ważniejsze, w defensywie też znajdziemy paru niezłych piłkarzy. Ba, niektórym z nich pewnie przyglądali się skauci Królewskich. A między słupkami zagra przecież niezmiennie irytujący nas Diego Alves ileż on razy popsuł krwi Realowi Madryt?
Zidane ma zadanie utrudnione, ale jaki trener nie ma? Mimo braku kluczowego w ostatnich meczach Bale'a trudno będzie usprawiedliwiać jakąkolwiek stratę punktów. Atlético i Barcelona wciąż są w grze, a obowiązkiem Realu Madryt jest naciskanie na jednych i drugich. Zwłaszcza na Colchoneros, którzy przed finałem Ligi Mistrzów muszą czuć na plecach oddech silnego Realu Madryt. Takiego, który walczy do końca. Tego, który godnie żegna symbole madridismo. Tego, który w ostatnich meczach sezonu nie zawodzi i tego, za którym za kilka tygodni będziemy tęsknić.