Sezon 2016/2017 rozpoczynamy pojedynkiem Lisów z potencjalnym outsiderem rozgrywek: drużyną Hull City. Pierwszy mecz bardzo szybko zweryfikuje niejedną drużynę FPL – ewentualne grube punkty masowo posiadanych Mahreza lub Vardy’ego nakruszą niszę i dadzą lekką przewagę waszemu koledze, który składy sprawdza raz na tydzień. Żartuję, nie ma nic złego w graniu Vardy’m. Następnie pięć spotkań o 16:00, stres tych którzy wybrali świat bez Kane’a, i na koniec dowód lub nie na niezbędność Kuna Aguero. Niedziela minie pod znakiem debiutów Mourinho i starcia Kanonierów z death metalową maszyną Kloppa. Pierwszą kolejkę zamkniemy pojedynkiem debiutanta Conte z jedenastką Bilica. Nijak pisać teraz o statsach czy oczekiwanych czystych kontach, opaskach i wynikach bo pokryta suchym piaskiem arena Premier League nie poczuła jeszcze smaku krwi. Poczekam z tym do drugiej kolejki. Pewne jest tylko starcie niszy z popularnymi zawodnikami, które w przypadku fury punktów zawodników Tottenhamu, Zlatana, Pogby czy Mahreza może oznaczać dla nie posiadaczy średniowieczną masakrę piłą mechaniczną. Z drugiej strony, strzał w niszę może pomóc odnaleźć nowego Mahreza.
Gargantuiczne koło FPL toczy się dalej. Jaramy się pierwszą kolejką a w zasadzie całkiem dobrze pamiętam rozczarowania i sukcesy GW1 sezonu 2015/2016. Dzieci nam trochę urosły, dupy stwardniały a serca wzmocniliśmy następnymi aksamitnymi warstwami żelbetonu. W tym samym czasie świat ani na chwilę nie stał się lepszy, politycy nie przestali pierdolić a młodzież źle prowadzić. W sobotę trzynastego sierpnia ziemia się nie zatrzyma a rzeczywistość będzie dalej pisać różnorakie scenariusze. Na przykład niszowy blog FPL nagrał spontanicznie podcasta a jeden z jego autorów poniższym tekstem stara się ratować resztki dobrego imienia. Nasza nisza, coraz popularniejsza na świecie i w kraju, obejdzie niewielu. Ale co nasze to nasze. To co przeżyłem to moje i nikt mi nie odbierze. To co zdobyłem to bronię, bo w to najbardziej wierze. Nasz mikrokosmos ma swoje reguły a pierwszy gwizdek na KC Stadium napisze nową historię. Opowieść, w której chcąc czy nie chcąc uczestniczyć będą Wasze drużyny, Wasze rodziny i przyjaciele oraz lokalny psychiatra.
Jedno jest pewne: szanujmy nadciągający piątek. Następny taki dopiero za rok. Opijmy go, wytarmośmy jak będzie okazja. Rozegrajmy to dobrze i po naszemu. Bez podpatrywania, paniki i niepotrzebnego szukania św Gralla. To dopiero pierwszy krok w dłuższej wędrówce.