Juz nawet nie pamietam ale pare osob tutaj tak pisalo.
Duzo wiecej i czesciej pisze sie tak o nim w amerykanskich mediach. W necie tego od groma, ogladajac transmisje meczow tez wielokrotnie z roznych ust komentatorow i ekspertow amerykanskich tsacji bylo slychac o tym, ze to najlepszy gracz w historii.
Pomine juz fakt, ze konkretnych grajkow nie da sie porownc jak grajac na roznych pozycjach i w roznych czasach. NBA dzis jest inna niz w latach 90tych a ta z 90tych inna niz ta z ery Wilta, Ervinga... Inne pozycje, inne warunki fizyczne inne style gry. Ni chuja w tendesen sie tego porownac nie da.
Natomiast mozna spojrzec na to ile gracz ma tytulow, z jakimi ekipami, z jakimi kolegami z ekipy, w jaki sposob wygrywal te tytuly, jaki mial wplyw na ekipe i kolegow itd...
Jordanowi wykreowal Pippena i paru innych - dodali mu tylko Rodmana niby jako gwiazde choc to byl role player...
Kobiasz - wychowal sie z Shaqiem i z nim wzial pierwsze 3 tytuly. Kolejne 2 to juz tylko on i zbudowana ekipa kolo niego z draftu jak Bynum itd + dodany Gasol z trade`a (wielka gwiazda to on nie byl w Misiach). Jak mu pododawali stare gwiazdy na emeryturze chcace tylko ringa jak PAyton i Malone byla wtopa.
LBJ - drafty, trade`y i co sezon nowa ekipa w Cavsach. Jeden final i wpierdol. Nikogo w ogole siebie nie wykreowal. Odszedl bo wiedzial, ze w ten sposob nic nie osiagnie. Musieli mu dac mistrza Wade`a i dorzucic Bosha, ktorego wielka gwiada tez nazwac nie mozna ale czolowka ligi na pozycji jak najbardziej.
2 tytuly, 2 wtopy - w obu wygranych finalach LBJ gral jak na niego kiepskawo. Kto inny ratowal zespol.
Cavs po raz drugi - znow przychodze na gotowe, mam gwiazde Irvinga i jakby nie patrzec Love`a. Obok wielu innych dobrych graczy. I dostaje wpierdol w finale po raz 3...
Dajcie spokoj... GSW, Stefana, Klaya mozna szanowac - osiagneli w chujowym zespole bez perspektyw, zbudowanym w oparciu na nich bez dodawania im gwiazd 1 tytul i rekord RS. Drugi final zjebali koncertowo