Sporna sytuacja miała miejsce w 84. minucie spotkania przy wyniku 1:1. Wtedy to piłka odbita przez jednego z legionistów zmierzała w kierunku Krzysztofa Mączyńskiego, za plecami którego pojawił się Wołodymyr Kostewycz. Ukrainiec delikatnie "wskoczył" na plecy rywalowi, a gdy piłka opadała będąc na wysokości głowy Mączyńskiego, odbiła się od ręki Kostewycza.
Zagranie było ledwo widoczne gołym okiem, ale sędzia Szymon Marciniak po chwili zastanowienia zagwizdał i wskazał na jedenasty metr. Protesty Lechitów trwały kilkadziesiąt sekund, ale nie przyniosły skutku. Zdaniem Michała Listkiewicza sędzia podjął dobrą decyzję. - Karny prawidłowy. To było drastyczne powiększenie powierzchni ciała. Może Kostewycz zrobił to nieświadomie, ale ręka była wyraźnie wysunięta. Może to nieuwaga zawodnika, może pech, ale na pewno przekroczył on przepisy - powiedział Listkiewicz w rozmowie z Adamem Sławińskim.
Na temat podyktowanego karnego wypowiedział się także sam Marciniak. - Nienaturalnie ułożona ręka. To było lekkomyślne zachowanie piłkarza Lecha - powiedział arbiter w jednej ze stacji telewizyjnych godzinę po meczu.
To, że arbiter niedzielnego hitu przy Łazienkowskiej 3 może spać spokojnie, potwierdził również Listkiewicz, który był sędzią liniowym podczas finału MŚ 1990. - Marciniak bez problemu się z tego wybroni. To, że Kostewycz nie widział piłki nie ma znaczenia. Gdyby nie dotknął piłki ręką to zawodnik Legii mógłby tę piłkę do kogoś dograć. VAR musiał potwierdzić tę decyzję i dlatego Marciniak nie prosił o konsultację - stwierdził były prezes PZPN.