Chodzi mi bardziej o oblude Holenderko. Gość mi opowiada ze na maratonie miał zawroty głowy i bał się czy nie wyjebie w space a dwa zdania później gada ze biega dla zdrowia.
Jakby to robił dla zdrowia to by se biegał z psem w lesie a nie na jebanym biegu Solidarności czy czegos tam ze Skweru Kościuszki na Westerplate w obciskowych skarpetach za trzy stowy od pary.
Dopoki nie wystartowalem w maratonie mialem wrazenie, ze moze to zrobic kazdy, ale jak na 40 kilometrze nie bylem w stanie
biecISC to zrozumialem, ze to nie jest takie proste jak polmaraton.