Jakiś czas wcześniej spod lubelskiej wsi Wyjechał do stolicy szukać lepszych dni Grzegorz, w pizzy znał jednego Z powiatu swego, robiącego już od ‘99 Karol ma na imię, w plackach trochę robi Grzegorz postanowił, że też spróbuje sił w gastronomii Wysiadł na Wschodnim, zadowolony, że za bilet nie zapłacił frajerowi Chuj, że kawał drogi siedział w kiblu pociągowym Walił klocem, miał zdrętwiałe nogi trochę Ale cieszył się, że się ostały polskie złote, proszę cię Lekko zagubiony pytał ludzi o nazwę ulicy Wtem – saluto, patrol stołecznej policji Grzesiu tłumaczy, że chce do Karola z pizzy Z twarzy był podobny zupełnie do nikogo Jednak ubrany na brązowo-fioletowo Na górze ma mieć sweter, a na dole na dresowo Przypasował im stuprocentowo, omyłkowo do opisu kogoś