II Półmaraton po Puszczy Niepołomickiej
Czas naskrobać kilka zdań
Bieg traktowałem jako sprawdzian, w tygodniu poprzedzającym start zrobiłem sobie mocniejsze treningi, gdzie zazwyczaj jest już trochę inaczej.
Byłem na miejscu ze szwagrem i siostrą sporo przed biegiem. Od razu otoczenie przypadło mi do gustu, na luzie, bez stresu leciały kolejne minuty. Masowo zaczęli zjeżdżać ludzie, trzeba było się przebrać i zmierzać w kierunku startu. Spokojna rozgrzewka i można startować. Jedyne co dokuczało to 'duchota', wg prognoz w czasie biegu miało padać, jak się później okazało 3 godziny później padało tak, że wycieraczki nie nadążały
Na starcie ustawiłem się w pierwszej setce. Plan był prosty - zrobić czas lekutko poniżej 1:36. Pierwsze dwa km chciałem zrobić po 4:45. Start, idę luźno, nie daje się oczywiście ponieść, mija mnie sporo osób. Patrzę na tempo a tu 4:30, zaciągam hamulec a tu dalej nic, 4:33. Szybkie przegrupowanie planów, polecę całą trasę w okolicy 4:34. Lecę dalej na hamulcu. Wygląda to różnie, robię kilometry bardzo spokojnie, delektuję się otoczeniem co rzadko mi się na biegu zdarza
Poszło lekko szybciej kolejne kilometry, czułem się świetnie. Na 10 kilometrze lekkie zwątpienie, bo poczułem się jakoś średnio, kolano coś o sobie wspomniało. Okazało się, że chwilowo, całe szczęście. Obawiałem się tylko czy wytrzymam do końca, bo wiedziałem jak to wygląda. Była obawa, że 'spuchnę' jednak postanowiłem pójść mocno, bez kalkulacji, nawet żebym miał na ostatnich kilometrach oddychać rękawami. Biegnę swoim tempem, zaczynam mijać zawodników. Dostrzegam kobietę, trzeba atakować
Szybko została za mną, przede mną nikogo na przestrzeni 200 metrów nie ma. Z czasem się zbliżam, wyprzedzam. Tempo cały czas bardzo dobre, zmęczenia za bardzo nie odczuwam. Biegliśmy pierwsze 3 km asfaltem, następnie fajne, ubite leśne ścieżki, końcówka asfalt. Gdzieś od 14 km trzeba było uważać, akurat był taki odcinek, że dobiegłem do trójki rywali, trzymałem się ich gdzieś w środku i na trasie było sporo kałuż, błota, trzeba było szukać najszybszej drogi by to ominąć. Wówczas wiadomo lekko wolniej się biegło, nie było wyjścia. Całe szczęście, że podczas biegu nie padało bo trasa naprawdę byłaby ciekawa na maxa
Zbliżamy się do końca biegu, w głowie szybka kalkulacja jak to rozegrać. Mijam kolejnych zawodników, lekki podbieg, widzę przed sobą gościa w koszulce z biegu Komandosa - respekt no ale trzeba mijać. Robię kolejnych, widzę kolejną dziewczynę przed sobą. Biegnie fajnie, płynnie lecz ją również zostawiam za sobą. Był pomiar czasu na 12 kilometrze, byłem 80. Szczerze to oczywiście nie wiedziałem, że zajmuję takie miejsce, myślałem, że jest gorzej. Przed metą zrobiłem jeszcze kilku zawodników, atakiem skutecznym odpowiedziało trzech. Wyprzedzili mnie. Dwa kilometry do końca, dolatuję do gościa w moim wieku. Próbuję oczywiście lekkiego ataku. Ten szybka kontra - wyprzedza mnie. Myślę kij, pewnie ma moc, nie ma co wariować za szybko. Trzymamy się razem, robimy kilometr. Wybiegamy na końcówkę, mięśnie czuję, tętno rośnie. Jeden z kibiców wszystkich fajnie dopinguje. Krzyczy do mnie - końcówka, teraz nie ma prawa nie boleć, musisz czuć ból. No tak, jasne, przecież musi boleć, podbudowało mnie to choć było oczywistością. Trzeba docisnąć. Nie ma na co patrzeć na innych, przyspieszyłem, zostawiłem tego gościa z którym biegłem z tyłu i finisz. Było bardzo dobrze, wyszukałem siostrę, która czekała na nas, 'piąteczka' i meta. Nie patrzyłem na zegar nawet, dopiero po zatrzymaniu się zobaczyłem jaki czas. Od razu mysl - mogłem te 4 sekundy zerwać ale zapomniałem przecież, że czas jest brutto.
W porównaniu do Rzeszowa czułem się o wiele, wiele lepiej. Nie było totalnego zmęczenia, zajechania biegiem. Zrobiłem czas znacznie lepszy niż zakładałem przed biegiem co mnie niesamowicie ucieszyło, spowodowało, że chce się dalej mocno trenować. Trasa świetna, oznaczona bardzo dobrze, druga połówka nawet szybciej mi wybijało km niż oznaczenie. Na końcu gdzieś poszło inaczej, u mnie zabrakło trochę metrów, lecz gość który biegł z takim samym sprzętem co ja miał pełną połówkę.
Czas netto: 1:33:59
Miejsce: 59 (80 na 12 km)
Kategoria M1: 18
Nie spodziewałem się nawet, że na trasie wyprzedziłem tyle osób, leciało się bardzo płynnie.
lupus
Do jedzenia grochówka, przecierana, w smaku dobra ale brakło grochu i mięsa. Do picia oczywiście woda.
Medal przyjemny, choć na taśmie błąd 'Niepołomnice'. Koszulka zwykła, bawełniana. Troszczkę jednak za małą chyba wziąłem.
Jeszcze co do porwania na starcie - uśmiechnąłem się bodajże na 5 km, gdy zobaczyłem faceta w swoim wieku, który już nie miał sił oddychać, przeszedł do marszu, żłopał na maxa szybko wodę. Uśmiechnąłem się i oczywiście poleciałem dalej, pomyślałem sobie - tak kończy się frajerstwo
Szwagier skończył z wynikiem jak dla niego super - poniżej 1:49, pobił swój rekord. Ostatnio zmagał się z kontuzjami, mało biegał więc wynik bardzo dobry.
Dziękuję wszystkim
podstawek
wynik piękny, kwestia czasu i będzie poniżej 39.
lupus
w końcu jakiś dobry wynik
kaka
Kukis
Ty już 100-tkę planujesz?