#6235721 - 21/05/2014 13:05
Re: Bieganie [8]
[Re: Conrad]
|
veteran
Meldunek: 23/12/2001
Postów: 1483
|
"Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali" Tegoroczna impreza o nazwie Cracovia Marathon 2014 rozpoczęła się 16 maja od Biegu Nocnego na 10km. Dla mnie był to zarazem początek, jak i koniec tego spotkania biegowego, gdyż/iż innych eventów (eh.. te zapożyczane słowa są wszędzie, a przecież Polacy nie gołębie, swój wzrok mają czy jakoś tak) nie planowałem. Start biegu przewidziany był na 21.00. W Krk stawiłem się około 15.00, czyli miałem sporo czasu, żeby zajrzeć do sklepu biegacza. Wiele tam nie ujrzałem, gdyż większość asortymentu została odesłana na targi EXPO zlokalizowane na stadionie przy ul. Reymonta. Za to złapał mnie tam SMS od organizatorów informujący, że z powodu zalewania Bulwarów zmieniono trasę biegu na 3 okrążenia wokół Błoń. Swoją szosą skąd wiedzieli, że będę akurat w tym sklepie . Wiadomość trochę na minus. Chęć startu zgłosiło ponad 1k osób i wydawało mi się, że na Błoniach może być trochę tłoczno. Nie, nie... nie obawiałem się, że ktoś będzie w stanie mnie zdublować . Jak się miało okazać moje obawy nie były słuszne. Nie pozostało mi nic innego, jak udać się na owe targi i zobaczyć z czym to się je, gdyż nigdy nie byłem stałym (jeśli w ogóle) bywalcem takich miejsc. Wrażenie z pierwszej wizyty całkiem pozytywne. Wiele stanowisk wiodących firm biegowych, różnych używek (czyt. odżywek), stoisko Jerzego S. z bohaterem we własnej osobie i wiele innych. Można było pooglądać, poprzymierzać, popytać i oczywiście odebrać pakiet na swój bieg. Po wystawie rzut okiem na przyszłą arenę zmagań i wizyta u znajomych. Pogoda niczym sygnalizacja świetlna zmienną była i podczas biegu można się było spodziewać wszystkiego. O godzinie 20.00 wybiegłem Łokietka, potem Sienkiewicza oraz ulicami innych znanych, polskich sportowców (m. in. Mickiewicza) w stronę Błoń. Po drodze spotkałem dwóch górników, których chyba zamurowało na mój widok (dosłownie). Trasę tą potraktowałem jako rozgrzewkę, która okazała się być najsolidniejszą z moich dotychczasowych, gdyż wyszło tego ~3km. Oczywiście cały czas towarzyszyły mi strugi deszczu. Na Błoniach stawiłem się na 30 minut przed startem i tu pojawiły się małe problemy ze znalezieniem depozytu. Niestety stewardzi, których spotkałem nie byli mi wstanie udzielić informacji (jednak nie generalizuje, może akurat tak trafiłem). Po chwilowym krążeniu w okolicach stadionu Reymana dotarłem do celu i po złożeniu swojego majątku wychodząc na zewnątrz zorientowałem się, że… przestało padać. Jako że było już w okolicach 20.50 truchtem na linię startu i spokojne przesuwanie się w stronę pierwszej linii. Pomimo ponad 1k osób na starcie nie było to trudne. Spokojnie, bez rozpychania się łokciami znalazłem się w satysfakcjonującej odległości od startera. Zaraz po wystrzale okazało się, że mogłem jeszcze trochę popracować nad swoją pozycją wyjściową, gdyż po moim starcie "netto" podczas jednego z pierwszych wyprzedzeń usłyszałem mniej a więcej: " Patrz! Oni tak na poważnie biegną". Pomyślałem tylko " no nic, bywa". Teraz już o samym biegu. Jeśli chodzi o założenia to pozwolę zacytować się: " Jak zakręcę się koło 42:00-42:30 to będę zadowolony. Nie wiem czy trasa będzie dobrze oświetlona i jak pora biegu odbije się na samopoczuciu (czyt. czasie).". Oprócz mocnego postanowienia poprawy, które towarzyszy mi całe życie, miałem też postanowienie przebiegnięcia pierwszej części dystansu wolniej od drugiej. Mając to na uwadze mocno pilnowałem się zwłaszcza na starcie, aby mój F2 wskazywał tempo 4:15 (pomiar wyświetlany w przedziałach 5 sek.). Cel udało się zrealizować. Tempo po 1km 4:14, a więc w końcu udało mi się ujarzmić samego się. Tutaj tylko wspomnę moją marcową dziesiątkę w Brzeszczach, kiedy to po 1km miałem 3:43 (na to jeszcze przyjdzie czas ;p). Kolejne kilometry mijały książkowo [Czym się różni książka od FC Barcelony? Książka ma tytuł ;)]. Czas na półmetku 21:36, czyli pozytywnie. Teraz nadchodziła druga część dystansu, gdzie trzeba było przyśpieszyć do ~4:05. 6km był jeszcze przejściowym (4:09), a później już idealnie wszystko kręciło się koło 4:05. Od 7km biegłem w pobliżu niejakiego powiedzmy Artura [tutaj zapewne wypadałoby mi go pozdrowić, ale że istnieje duże prawdopodobieństwo, że nigdy tego nie przeczyta, to się chwilowo wstrzymam ;)]. Kolejne kilometry mijały spokojnie, bez jakiejś wewnętrznej walki. Nogi niosły, kolejne osoby były wyprzedzane, a niektóre zapewne dublowane. Na 600m przed metą podziękowaliśmy sobie z Arturem za wspólny bieg. Z krótkiej wymiany zdań wynikło, że do tej pory biegał jedynie 7km, a te ostatnie 3km zawdzięcza… [nie dokończę tylko i wyłącznie przez skromność :)]. Końcowe metry obyły się bez jakiegoś mocnego finiszu. Na ~20m przed metą kolega wymownym gestem puścił mnie przodem. Z jednej strony miło, ale z drugiej obawiam się, że dojrzał moje siwe strefy nad uszami (ale dopóki nie w uszach to chyba ok :p) i przepuścił mnie z szacunku dla osób starszych, a to już nie zaczyna robić się fajne . Na mecie odbyło się bez omdleń i spokojnie odebrałem całkiem stylowy medal, wodę magnesie i izotonic. Oficjalny czas na mecie to 42:09, czyli zmieściłem się w zakładanych widełkach. Nie ukrywam, że pod względem taktycznym (rozkład tempa i takie tam) bieg ten był najlepszym w moim wykonaniu. Życiówka z Jastrzębia wyszła, bo biegłem, biegłem i na mecie okazało się, że biegłem całkiem szybko. Tutaj był jakiś plan taktyczny, kontrolowanie tempa możliwe dzięki F2, który co prawda już na 100% tego nie przeczyta, ale mimo to chciałem mu podziękować ;p. Jak wspomniałem wcześniej moje obawy odnośnie tłoku na trasie okazały się niepotrzebne. 1k osób całkiem sprawnie rozmieściło się na tej 3.5km pętli. Pogoda? Mimo obaw, że będzie mokro było… idealnie [tutaj chciałem dać wykrzyknik, ale nie wiem czy będzie to na miejscu]. Rześko, ciepło, bezwietrznie i takie tam. Do zobaczenia 22 czerwca na krakowskim rynku. Interrun is coming <przepraszam musiałem in English>. Bieg NocnyMiejsce: Kraków Data: 16.05.2014 Dystans: 10 km Czas: 42:09 Tempo: 4:12 min/km Open: 60/1058 M20: 26/288 Nie ma Cię na endo, to nie istniejesz. * " Podobno w dawnym Związku Radzieckim w niektórych kołchozach pracowano nawet po 25 godzin na dobę, a udawało się to, bo pracownicy wstawali godzinę wcześniej." - Runner's World czerwiec 2014
Edited by Platini (21/05/2014 17:15)
|
Do góry
|
|
|
|
#6235922 - 21/05/2014 18:23
Re: Bieganie [8]
[Re: Conrad]
|
Carpal Tunnel
Meldunek: 14/06/2007
Postów: 3903
Skąd: The Beach
|
Półmaraton Lwa w Tarnowie PodgórnymNiedziela przywitała Poznań deszczem i lekkimi pomrukami burzy, ale było w miarę ciepło. Wyjście z domu koło 10tej razem z siostrą która tak jak ja planowała wykręcić niezłą życiówkę. Dojeżdżamy na jeden z ważniejszych węzłów komunikacyjnych w Poznaniu - Ogrody na 3 godziny przed startem półmaratonu. Nadal lekko popaduje, siostrze robi się nieco zimno bo zapomniała wziąć kurtki. Stoimy tak z 15 minut na przystanku czekając na podmiejski bus do Tarnowa, po czym na 5 minut przed jego odjazdem dowiadujemy się że odjeżdża on z Ogrodów co prawda, ale z przystanku położonego 500 metrów dalej. No to sprint w deszczu na przystanek, ku mojemu niezadowoleniu bo zawsze w dzień startowy staram się maksymalnie oszczędzać energię. Na chwilę przed odjazdem wsiadamy do busa, kupujemy bilety i zasiadamy na ostatnich wolnych miejscach (siedzących). Autobus wypełniony prawie samymi biegaczami. Grubo przed 13 wysiadamy w samym Tarnowie i po chwili szukania słabo oznakowanego biura zawodów docieramy na miejsce. Odbieramy pakiet (za 80 zł - plecak, kilo ulotek, czapeczka), przebieramy się, sprawdzamy kto znany jest na liście startowej (prezydent Poznania i Mezo) i udajemy się do całkiem sporego miasteczka startowego (aka expo). W oczy rzuca mi się stoisko Amazona który otwiera swoje biura w Wielkopolsce, siora jednak zauważa ciekawszą rzecz - bezpłatny pomiar składu masy ciała. Po nic nie bolącym badaniu dowiaduję się że moja tkanka tłuszczowa wynosi 10%, jestem dobrze nawodniony (64% wody) i ponad 80% masy ciała stanowią mięśnie. Jak się później zorientowałem te pomiary czasem nijak mają się do rzeczywistości choć i tak lubię takie rzeczy wiedzieć (ponoć kenijczycy mają zaledwie 1-2 % tkanki tłuszczowej !) . No właśnie. Kierując się w stronę startu dostrzegamy dwóch kenijczyków, pierwszy raz widzę ich z odległości metra i moją uwagę zwraca ich ... kościstość. Nogi mają zupełnie jak patyki, a myślałem że to ja jestem chudy. No nic, krótka rozgrzewka jeszcze w tłumie biegaczy poprowadzona przez Kasię i Darię (mogłem pomylić imiona) z lokalnego klubu fitness, o tyle nieudana że wymachiwanie rękoma w tłumie jest średnio możliwe. A zaraz potem przepychanie się w celu znalezienia dogodnego miejsca na start. Żegnam jeszcze siorę, która celuje raczej w wynik około 2:05 - 2:10. Pogoda zaraz na starcie była okej, jak na środek maja - w miarę ciepło ale nie upał, słońce raz po raz wyglądające zza chmur, przelotny deszcz od czasu do czasu. Typowa wiosna w maju. Po wynikach z treningów oczekiwałem czasu pomiędzy 1:32:00 a 1:32:30 netto, choć gdzieś z tyłu głowy miałem niewielką nadzieję że przy dobrych wiatrach złamię 1:30 brutto. Zakładałem utrzymanie tempa 4:22 przez pierwsze 15km a później mocny bieg by dogonić baloniki na 1:30 biegnące tempem około 4:16.5 . Start taki sobie, ustawiłem się szczerze mówiąc za daleko linii startu przez co przez pierwszy kilometr lub dwa nadrabiałem sporo metrów biegnąc po zewnętrznych i wymijając ludzi. Przez kolejne kilometry biegło mi się dosyć komfortowo. Po przebiegnięciu pierwszej pętli (7km) w zakładanym tempie 4:22 wiedziałem jednak że o złamaniu 1:30 mogę raczej zapomnieć - połowa trasy miała nawierzchnię kostki brukowej po której nie cierpię biegać, a przynajmniej biegam nieco wolniej niż po asfalcie. Trasa miała też dużo zakrętów, a nie chcąc ryzykować upadku czy kontuzji biegałem je bardzo bezpiecznie tym bardziej że nie mam na razie żadnych startowych butów. Zaczęło też wychodzić coraz częściej słońce. Tak wiem, niby detale ale robią na pewno minimalną różnicę. Na drugiej pętli, żeby nie myśleć o bólu (lub nieprzyjemnym odczuciu jakie odczuwam przy tętnie około 185) doczepiłem się tyłka niezłej laski która biegła w moim tempie. Na tej pętli też przytrafił mi też się drobny wypadek: mianowicie but się rozwiązał (tak wiem nie umiem wiązać dobrze butów, ale wydaje mi się że chuj... okrągły chip wielki jak nie wiem co [zamiast normalnego, płaskiego plastikowego] też się do tego przyczynił) i straciłem 15 sekund. Na początku trzeciej pętli podziękowałem dziewczynie za wspólny bieg i ruszyłem nieco do przodu podkręcając tempo. Niestety nie dałem rady dogonić baloników biegnąc ostatnie 7,0975 km w 30:20 czyli w tempie 4:16/km . Nawet gdyby nie to że dodałem do dystansu półmaratonu sądząc po pomiarze z GPSa ponad 300 metrów i rozwiązany but i nie tak nie byłem w stanie pobiec poniżej 1:30. Koniec końców na mecie wychodzi wynik 1:32:24 (brutto 1:32:41) co daje miejsce w pierwszej setce na 1111 startujących. Z wyniku jestem umiarkowanie zadowolony, umiarkowanie bo właśnie takiego się spodziewałem. GPS pokazał 1:31:15 . Popijając wodę (na trasie ani mecie nie było żadnego izo ani cukru !!! ) czekam pół godziny na siostrę która ląduje na mecie z czasem 2:07 będąc mega zadowolona ze swojej życiówki. Po ogarnięciu się (duży + za mnóstwo miejsca na przebranie się - do dyspozycji biegaczy były pełno szatni szkolnych i cała hala z trybunami) kierujemy się z powrotem na przystanek uzupełniając jeszcze węglowodany w jednej z lokalnych restauracji. Za 3 i pół tygodnia jednak to na co czekam najbardziej czyli setka w Pradze
|
Do góry
|
|
|
|
#6236296 - 22/05/2014 14:35
Re: Bieganie [8]
[Re: Isildur]
|
veteran
Meldunek: 03/04/2004
Postów: 1323
Skąd: swidnik
|
Może ktoś mi polecić jakąś dobrą odżywkę potreningową
Na co dzień pracuje fizycznie do tego dochodzi trening wieczorem i czasem nie mam siły wstać po tym wszystkim z łóżka na drugi dzień Zdecydowanie popieram pytanie. Jaka jest najlepsza? Szczegolnie dla osob w moim wieku czyli over 35
|
Do góry
|
|
|
|
#6236466 - 22/05/2014 20:44
Re: Bieganie [8]
[Re: Conrad]
|
antimadrista
Meldunek: 06/01/2005
Postów: 26258
Skąd: Fenway Park, Boston, MA
|
Na nogi to was chyba tylko koks postawi Jak organizm jest przemeczony, nie lepiej dac mu kilka dni odpoczac? Zawsze mozna podbic wegle po treningu i kcal ogolnie.
|
Do góry
|
|
|
|
#6236525 - 22/05/2014 23:01
Re: Bieganie [8]
[Re: Conrad]
|
I love mecz.pl
Meldunek: 12/03/2003
Postów: 51174
Skąd: ze wsi
|
Ja mam okazję testować od jakiegoś 1,5 tygodnia takie urządzenie(żona dostałą w pracy ). http://www.nieboli24.pl/MyoBravo__149I powiem wam, że bardzo fajnie reagują na to moje nogi i świetnie się regenerują po wysiłku. No, ale jest to drogi interes niestety.
|
Do góry
|
|
|
|
#6236527 - 22/05/2014 23:07
Re: Bieganie [8]
[Re: fechu]
|
Knockin' On Heaven's Door
Meldunek: 21/03/2007
Postów: 12041
|
Ja mam okazję testować od jakiegoś 1,5 tygodnia takie urządzenie(żona dostałą w pracy ). http://www.nieboli24.pl/MyoBravo__149I powiem wam, że bardzo fajnie reagują na to moje nogi i świetnie się regenerują po wysiłku. No, ale jest to drogi interes niestety. "Programy 28- 31 Terapia w nieotrzymaniu moczu / kału (inkontynencji) Program 28 Naglące Nietrzymanie moczu (Uspokojenie pobudzonego pęcherza) Program 29 Wysiłkowe nietrzymanie moczu (Trening dla osłabionych mięśni dna miednicy. Ten program również może być używany przy nietrzymaniu kału.) Program 30 Nietrzymanie kału (Trening mięśni zwieracza odbytu. Program może być również używany wysiłkowym nietrzymaniu moczu.) Program 31 Postać mieszana w nietrzymaniu moczu (Trening przy inkontynencji postaci mieszanej, zarówno pęcherz nadreaktywny jak i osłabione mięśnie dna miednicy są tutaj poddawane elektrostymulacji. ) "
|
Do góry
|
|
|
|
#6236528 - 22/05/2014 23:08
Re: Bieganie [8]
[Re: Conrad]
|
antimadrista
Meldunek: 06/01/2005
Postów: 26258
Skąd: Fenway Park, Boston, MA
|
|
Do góry
|
|
|
|
#6236535 - 23/05/2014 01:26
Re: Bieganie [8]
[Re: alan2000]
|
Pooh-Bah
Meldunek: 04/10/2001
Postów: 1679
Skąd: Melbourne
|
Może ktoś mi polecić jakąś dobrą odżywkę potreningową
Na co dzień pracuje fizycznie do tego dochodzi trening wieczorem i czasem nie mam siły wstać po tym wszystkim z łóżka na drugi dzień Zdecydowanie popieram pytanie. Jaka jest najlepsza? Szczegolnie dla osob w moim wieku czyli over 35 szczerze? - porzadny sen w nocy, uzywki najlepiej w ogole i dieta 'a la sportowa' (jak najmniej przetworzone produkty, bilans kaloryczny odpowiedni do wysilku dziennego) - proste a czyni cuda (zwlaszcza conocny porzadny nieprzerywany sen 7-8 godzin). jesli za malo, to zmniejszyc obciazenia treningowe do poziomu, ktory zapewni prawie pelna regeneracje i dopiero stad budowac. gratulacje dla kukisa, Platiniego, Trewora, Rafika i lupusa (chyba nikogo nie pominalem...) swietne wyniki! kukis, bedzie live na endo z Pragi? chetnie pokibicuje 'z daleka'
|
Do góry
|
|
|
|
#6236545 - 23/05/2014 08:54
Re: Bieganie [8]
[Re: AGASSI]
|
I love mecz.pl
Meldunek: 12/03/2003
Postów: 51174
Skąd: ze wsi
|
Ja mam okazję testować od jakiegoś 1,5 tygodnia takie urządzenie(żona dostałą w pracy ). http://www.nieboli24.pl/MyoBravo__149I powiem wam, że bardzo fajnie reagują na to moje nogi i świetnie się regenerują po wysiłku. No, ale jest to drogi interes niestety. "Programy 28- 31 Terapia w nieotrzymaniu moczu / kału (inkontynencji) Program 28 Naglące Nietrzymanie moczu (Uspokojenie pobudzonego pęcherza) Program 29 Wysiłkowe nietrzymanie moczu (Trening dla osłabionych mięśni dna miednicy. Ten program również może być używany przy nietrzymaniu kału.) Program 30 Nietrzymanie kału (Trening mięśni zwieracza odbytu. Program może być również używany wysiłkowym nietrzymaniu moczu.) Program 31 Postać mieszana w nietrzymaniu moczu (Trening przy inkontynencji postaci mieszanej, zarówno pęcherz nadreaktywny jak i osłabione mięśnie dna miednicy są tutaj poddawane elektrostymulacji. ) " Rozumiem, że to są programy, które najbardziej by cię interesowały?
|
Do góry
|
|
|
|
#6236568 - 23/05/2014 10:16
Re: Bieganie [8]
[Re: McKracken]
|
Porucznik
Meldunek: 15/04/2005
Postów: 32699
Skąd: Pers Y Siro Sun Camp
|
13. Cracovia MaratonNa szybkości trzeba coś napisać Pomysł debiutu zrodził się pod koniec poprzedniego sezonu. Z Krakowem mam sporo fajnych wspomnień więc padło właśnie na to miasto. Początkowo bieg miał się odbyć 27 kwietnia, jednak beatyfikacja papieża wymusiła zmianę. Jak dla mnie dobrze się stało, miałem więcej czasu na przygotowanie bo jak pewnie część wie przytrafiła mi się kontuzja. Wróciłem w połowie marca i chciałem oczywiście jeszcze coś z sobą zrobić, by nie rezygnować z upragnionego debiutu. Ile się dało to zrobiłem, przekalkulowałem ze szwagrem, że zabrakło jeszcze z 3 tygodnie do pełniejszego przygotowania pod maraton. Kombinowałem, szukałem dla siebie odpowiednich treningów, starałem się zbytnio nie oszczędzać po tym jak zobaczyłem reakcję mojego kolana i mięśni. Początkowo coś bolało lekko, z czasem było lepiej, później chyba nawet do tego przywykłem. Wcześniej jakoś (nie wiem do dziś jak) wykalkulowałem sobie, że moja prędkość na debiucie to 4:45. I pod to biegałem, łatwo nie było. Dopiero zapytanie na endo Piotrka jakoś skłoniło mnie to sprawdzenia tego i wówczas okazało się, że dla mnie optymalne będzie 4:59 Dla mnie celem głównym na debiut był czas w okolicach 3:30 (lekko poniżej oczywiście) oraz by całość dystansu biegnąć, żadnego marszu, truchtu. Jako, że z czasem u mnie w ostatnim czasie jest beznadziejnie to w ostatnim tygodniu przed startem biegałem z rana, przed pracą bo popołudnia załadowane czym innym. Zimno, deszczowo - trzeba było. Snu mało, na regenerację czasu nie było. Nie narzekam - wiedziałem na co się piszę - by mi zaraz ktoś nie zarzucił, że szukam wymówek Wybrałem się do Krakowa w sobotę popołudniu z narzeczoną. Zatrzymaliśmy się u kolegi. Około 19 pojechaliśmy szybko odebrać pakiet na stadionie Wisły. W biurze poszło szybko, poszedłem odebrać koszulkę i się okazało, że dostałem ostatnią sztukę w rozmiarze M Pochodziłem jeszcze chwile po expo. Ludzi trochę było, nagle moją uwagę zwróciło stoisko, gdzie nikogo nie było oprócz dwóch siedzących osób. Patrzę a tu Jerzy Skarżyński. Oczywiście podszedłem, chwila rozmowy, zakupiłem jego drugą książkę. Pogadaliśmy o moich treningach, stwierdził, że spokojnie przy dążeniu do celu stać mnie na złamanie z czasem 'trójki'. Będę to Panu pamiętał Fajny, sympatyczny gość. Pamiątkowe foto i nie chciałem zabierać legendzie polskiego maratonu czasu. Po 20 wyruszyliśmy na rynek. Pochodziliśmy, poszliśmy do knajpy coś zjeść, wypić piwo. Zmęczony, z nogami wiadomo jakimi położyłem się po północy spać. Wstałem później niż zakładałem bo dopiero przed 7 byłem na nogach. Zjadłem lekkie śniadanie i przed 8 chciałem wyruszyć. Był lekki poślizg, później się okazało, że na tramwaj trzeba chwile poczekać i lekko zestresowany dopiero o 8.35 melduje się w szatni. Przebrałem się, depozyt i do narzeczonej i kumpla. Kolejki do 'tojów' były - wbrew temu co czytałem na forach, więc truchtem na 'MaCdo'. Tam też kilku facetów było, stres narasta, patrzę na garmina - 8.53 a ja jeszcze w kolejce. W końcu wypadam na rynek, dwie przebieżki na pobudzenie, lekkie rozciąganie, buziak i do swojej strefy. Przeskakuję przez barierki i słyszę odliczanie Wciągam żel, okazało się, że to na wózkach startowali, całe szczęście. W końcu i my lecimy. Byłem trochę zły, bo nie dość że moje treningi i ogólnie reszta nie wyglądała jakbym chciał to jeszcze musiałem lekko zawalić dzień startu. Plan był taki, by pierwszy kilometr zrobić wolno (co się udało), następnie kręcić koło 5:00 tak do 14-17 km i zobaczyć jak reaguje organizm, weryfikować wszystko na bieżąco. Na drugim km już trzeba było się przedzierać. Nie zrozumiem po co kobiety w wieku około 50 lat ustawiają się znacznie przede mną, blokują innym tor. Masakra. Przedarłem się trochę, jest lepiej, zaczynam się trzymać swego. Tasowania są oczywiście spore ale tym się nie przejmuje. Nauczyłem organizm nie pić nic, nawet na mocniejszych treningach, jednak tutaj w debiucie postanowiłem zobaczyć jak to będzie wyglądało i postanowiłem dobrze się nawadniać. Punkty z wodą, jedzeniem były bardzo często - pewnie co 2 - 2,5 km. Na każdym z punktów kubek lub dwa rozwalone na twarz na utrzymanie koncentracji. Chyba na 7 km wziąłem kawałek banana i izo. Po kilku minutach poczułem jakieś zmulenie, banan i izo do końca biegu dostają bana. Jeszcze słowo o pogodzie - do biegania była super. Około 16 stopni, pochmurnie, momentami tylko przebijało się słońce. Wolontariusze super, sporo młodych dzieciaków ale uwijali się mega. Jesteśmy na Błoniach, słychać muzykę, niezły doping. Jedna z młodych dziewczyn krzyczy mi prosto w twarz - jesteś zwycięzcą! Zapamiętam jej twarz Na końcu jakaś grupka dziewczyn tańczy, oczywiście obserwacja. Jedna z lasek kręci zalotnie tym co ma piękne w rytm muzyki, puszcza oczko. Uśmiecham się i cisnę dalej, chwilowo nie myśląc o biegu. Wpadamy na most Dębnicki. Świetna muza nawala aż miło, sporo ludzi - myślę czad, na takie coś się właśnie pisałem. Biegnie się dobrze, spokojnie, zmęczenia nie czuć. Na 18 km chciałem wziąć żel. I wtedy mnie mija jakiś koleś, który - możecie wierzyć lub nie - osrał się :| Tak kopało jak przebiegł, że nie ma innej opcji. Biegł z grymasem na twarzy, nie widzę tego inaczej. Współczułem chłopakowi i chwilowo odłożyłem żel. Po szybkim dojściu do siebie wpadamy znów na most, półmetek, wypatruję narzeczoną i kolegę. Krzyczę, że jest ok - wiedzieli w jakim czasie mam być - byłem lekko szybciej więc ok. Żel i biegniemy dalej. Piłem też sporo wody, oczywiście małymi łykami, zjadłem coś cukru i czekolady. Organizm reagował dobrze więc trzeba było uzupełniać braki. Znów jesteśmy na Błoniach, znów jest ciekawie Gdzieś na 27-29 km zacząłem odczuwać ból w kolanie, mięsień też dawał znać o sobie. Pojawiło się zwątpienie bo w planie było trzymać tempo, bądź lekko przyspieszyć. Nie wiedziałem jak to się potoczy. Znów jesteśmy na moście, narzeczona ustawiła się na pasie gdzie jest mało osób, jest doping. Posyłam całusa, uśmiech na twarzy ale w głebi duszy chciałem by to się już skończyło. Widok uśmiechniętej narzeczonej dodał sił, zrobiłem z 3-4 km myśląc zupełnie o czymś innym. Zaczęło padać i to momentami mocno. Od czasu gdy poczułem ból brałem butelki z wodą. Kilka łyków, następnie rozwalałem co jakiś czas resztki wody na kolano, choć chwile ukojenia było. Stopy mokre, swoje też deszcz robił. Ogólnie coraz więcej wody na siebie wylewałem od pewnego czasu. Wtedy też widziałem pasek zaczął wariować. Im bliżej mety, tym było gorzej. Chciałem się zerwać, nie było jak. Starałem się odciążać lewą nogę. Patrzyłem na dystans. Wydawało mi się, że zrobiłem z 300-400 metrów a się okazuje nabiegane z 80 metrów Jadłem cukier, czeko, woda, chciałem mety. Na jednym z punktów pod koniec stoi dwójka małych dzieciaków z kubkami. Nikt od nich nie bierze, ja biorę kubek od tego pierwszego i za plecami słyszę radość - wygrałem! Jestem pierwszy. Pewnie poszło między dzieciakami, kto szybiej weźmie od nich kubek. Uśmiechnąłem się ale jak ja cholernie chciałem mety! Oczywiście już po kilku km było widać pierwsze osoby, które padały, kontuzje. Z czasem widziałem sporo osób które rezygnowały, ktoś je masował, wpadały do punktu medycznego, szły itd. Jak ja się cieszyłem, że mimo tego kolana biegłem, mijałem kolejne osoby. Ospale ale mijałem. Do mety lekko pod górkę. Widzę ją, ludzi przy barierkach sporo. Dostrzegłem ukochaną, kolega krzyczy że zostało ze sto metrów. Poszło to jakoś, z nikim się nie ścigałem bo nie było jak. Uniosłem ręce w geście radości z debiutu, że większość wyglądało jak chciałem Czas: 3:26:42 Miejsce: 745 Tempo: 4:53 min/km Międzyczasy fajnie pokazują jak mijałem rywali, jak osoby odpadały itp. 1206 / 1090 / 1023 / 1015 / 996 / 874 / 804 / 745 Medal bardzo ładny, koszulka również. Na mecie dobrze to było pomyślane - najpierw medal i folia, następnie trzeba było przejść trochę metrów do bananów, izo. Chwile pocieszyłem się z moimi kibicami i poszedłem do szatni. Przebieram się, zdjąłem spodenki i wtedy złapał mnie niesamowity skurcz. Więc stoje sobie waleciakiem kilka minut - próbuję założyć gatki i jest jeszcze gorzej. Jakiś koleś z boku mówi - dobrze, że teraz, nie na trasie. I ma racje. Musiało to wyglądać komicznie Do minusów mogę zaliczyć brak ciepłego posiłku po biegu, reszta była świetna. Mimo przeciwności losu, zmiany trasy oraz jeszcze innych sytuacji organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Ja oceniam imprezę bardzo dobrze. Wypiłem izo, wodę, poszliśmy zjeść obiad niezłych rozmiarów. Wróciłem do kolegi do domu i ważyłem 1,5 kg mniej niż dzień wcześniej wieczorem Jestem zadowolony z debiutu. Trochę rzeczy poszło nie tak jak chciałem ale nie będę narzekał, ciesze się z tego jak było. Całą trasę przebiegłem, wydolnościowo przygotowany byłem nieźle, z tym kolanem coś muszę pomyśleć. Teraz trochę lżej i jedziemy dalej Dziękuję wszystkim za doping, dobre słowo. Kukis za świetny czas, brawo. Rafik za niezły czas jak na debiut. Trewor był ładunek lupus było nie pić jak już wspominałem jedziesz dalej Nikogo chyba nie pominąłem, brawa dla startujących oraz tym, którym się chce. Ciśniemy!
|
Do góry
|
|
|
|
#6236934 - 23/05/2014 17:29
Re: Bieganie [8]
[Re: Conrad]
|
Carpal Tunnel
Meldunek: 14/06/2007
Postów: 3903
Skąd: The Beach
|
Gratulacje 3:26 to mocny debiut, fajna relacja @McKracken Nie będzie live z Garminem biegam.
|
Do góry
|
|
|
|
#6237013 - 23/05/2014 22:19
Re: Bieganie [8]
[Re: Kukis]
|
Pooh-Bah
Meldunek: 04/10/2001
Postów: 1679
Skąd: Melbourne
|
@McKracken Nie będzie live z Garminem biegam. spoko, bateria w telefonie i tak tyle godzin by nie pociagnela, przynajmniej nie w moim
|
Do góry
|
|
|
|
|
|