Meldunek: 15/04/2005
Postów: 32699
Skąd: Pers Y Siro Sun Camp
V, zapoznałem się z lekturą przytyczonych wyżej tekstów chwilę po tym jak ukazały się w necie, jak zrobiło się głośno o nich. Ciekaw jestem z czym Ty dokładnie w tych tekstach się zgadzasz. Jak będziesz miał chwilę to napisz proszę Inni oczywiście też, jestem ciekaw jak wy to odbieracie. Do mnie przemawia jeden tekst najbardziej, idzie się z nim zgodzić, z tym co jest w nim napisane.
Spokojnie lupus, ostatnio nikt nie pisał, teraz pewnie podstawek jak pisał się zbierze i skrobnie coś
Zapraszam na krótką (z założenia) relację z Półmaratonu Warszawskiego.
Jak się przygotowywałem? Trening stricte pod półmaraton zacząłem 7 marca. Do 21 marca zrobiłem 5 bardzo mocnych akcentów + 2 długie (jak na mnie) 90'wybiegania. W tygodniu startowym tylko lekkie treningi na podtrzymanie dyspozycji. Odpuściłem też wszelkie ćwiczenia siłowe i stabilizacyjne. Do czwartku czułem się fantastycznie. Energia mnie rozsadzała. Później zaczęło to gdzieś uciekać, ale byłem dobrej myśli. Z treningów wychodziło, że 1:22-1:23 jest w moim zasięgu, a 1:24 to absolutne minimum. Sam plan minimum ustaliłem na 1:24:30.
Dzień prawdy. W niedzielę wczesna pobudka, bo była zmiana czasu. Standardowe śniadanie. Pakowanie. Toaleta i w drogę. Na miejscu byłem 1h przed biegiem. Szatnia, depozyt. Wszystko szybko i sprawnie. Czułem przyjemną adrenalinę. W końcu na ten moment czekałem i po to ciężko trenowałem. Kolejka do toi-toia zaburzyła mój spokój. Nie zdążyłem na zdjęcie klubowe. Czekałem 20 minut i po wyjściu zaczął się popłoch. Kofeina, ogarnięcie startu i miejsca do rozgrzewki. Zostało 25 minut. Rozgrzewka to standardowe ok. 1,5km rozbiegania + 3 przebieżki. Robi się coraz cieplej, ale wciąż jest chłodno i wieje zimny wiatr. Jak się ubrać? Patrzę na tych lepszych i już wiem. Na krótko Ustawiam się w strefie startowej, żel do kieszonki - na wszelki wypadek. Szukam zająca na 1:25. W końcu to jego plecy będę oglądać przez 7km. Zaczyna się odliczanie, a ja jestem całkiem spokojny. Chwila koncentracji. Tak! To jest mój dzień! Dam radę!
Poszły konie po betonie. Początek biegu to niemiłosierny ścisk. A to łokieć, a to ktoś podbiega, a to ktoś zwalnia. Ogromna szarpanina. Tempo ok. 4:00-4:05. Noga dobrze kręci, ale bieg w grupie męczy. Patrzę za siebie. Cała grupa na 1:25 to może 200-250 osób. Tylu biegaczy biegnie w zwartej grupie. Jednak dalej nie wychylam się. Biegniemy pod wiatr więc nie będę marnować. Z czasem irytacja się nawarstwia. Mam dość nie chcę już z nimi biec, bo jest za ciasno. Ale jak wyjść przed grupę, która zajmuje 3 pasy, a ja jestem w samym środku? Do tego duszno. Obserwuję innych, żeby na nich nie wpaść. Zbliża się 5km i wodopój. O dziwo większość zbiega. Ufff. Czuję powiew świeżego powietrza. Wyprzedzam grupę i idę swoim tempem. Za chwilę nawrót i prosta z wiatrem. Przyspieszam. Założyłem, że ok. 3:55 będzie ok. I tak jest. Świetnie się czuję. Łapię kolejne grupki. Między 5 a 10km wyprzedziłem ponad 140 osób. Jednak nie szarżuję. Chcę mieć parę na podbiegi w drugiej części. W ten sposób dobiegam do 13km. Zaczyna się bardzo ostry zbieg (jak na Warszawę ). Nogi się buntują. Czuję każdy krok, każde uderzenie o asfalt. Bolą stopy, łydki i uda. Za chwilę dogania mnie zając na 1:25 z dwudziestoma kompanami. Trochę mnie to zdołowało. Zaciskam zęby, żeby ich nie puścić. Tempo ok. 3:52. Kończy się zbieg, zaczyna się długa prosta. Łapie mnie kryzys. Kurwa, nie mogę ich puścić! Zadzieram głowę, miotam się, nogi nie chcą współpracować. Bardzo pomaga mi zając - mobilizuje, dodaje otuchy, wskazuje błędy techniczne. Walczę ze sobą i z tą długą prostą. Wbiegamy do tunelu. Łapię drugi oddech. W tunelu trochę ochłonąłem. Jednak nie szarżuję. Cały czas trzymam się zająca, tempo ok. 4:00. Ostry wybieg z tunelu. Krótki krok, ręce pracują, lekko pochylona sylwetka. Trzymam się wskazówek pacemakera. Ten zaczyna zwalniać, bo i tak ma lekki zapas. Ok, więc idę na wyniszczenie. Zostało 5km. Tylko 5km. Aż 5km. Nogi wciąż bolą, ale głowa mówi, że już blisko. Czekam na podbieg. Wszedł łatwo, inni ledwo powłóczą nogami, a ja ciągnę. Tempo 4:05. Nie jest źle. Skręt o 90 stopni i silny wiatr w twarz. Patrzę na zegarek - 19,05. Zostały 2km. Słyszę metę, a jednak jestem tak daleko. Patrzę na zegarek - 19,3. Wciąż 2km. Jednak jestem tak zdeterminowany, że nie wpływa to na moją motywację. Ostatni wodopój. Tak zwykle, omijam. Mnóstwo kibiców i ... bruk. Czuję przy każdym kroku, jak się ślizgam. Biegłem tamtędy kilka razy. Hmm, zawsze był mniej śliski. Więc pokracznym krokiem i z oddechem zagłuszającym kibiców dociskam. Przy czym dociskam oznacza, że nieznacznie zwalniam. Kolejny zakręt. Kurwa, dlaczego tyle tych zakrętów. I kolejny. Widzę banery przed metą, kibice wiwatują. Ostatnie 100-150 metrów pokonuję pełnym sprintem i z oddechem 1:1. Patrzę na zegar - 1:24:45.
Szybko sprawdzam na zegarku - 1:24:30. Myślę sobie: ok, wstydu nie ma. Siadam na ławeczce i po 20 minutach już ciężko mi się podnieść. Łydki i uda są zmasakrowane. Oj, dał mi w kość ten bieg.
--------------------------
Czegoś zabrakło do lepszego wyniku. Taktyka była ok. Czego? Siły, dyspozycji dnia, obiegania, techniki? Najkrócej mówiąc - po 10 sekund na ostatnich sześciu kilometrach Wszystkiego po części. Nieistotne. Szanuję tę życiówkę. Czuję po sobie, ile mnie kosztowała. Nie jestem w pełni zadowolony, ale też nie będę się użalać nad sobą, bo byłoby to niepoważne. Czytam relacje innych, że jeszcze nigdy nie byli tak zmęczeni po półmaratonie. Chyba ten zbieg tak ludziom ponabijał mięśnie.
Dopiero dzisiaj zacząłem, bez trzymania, schodzić po schodach. Prawdopodobnie pożegnam się z jednym paznokciem. Tak wyczerpałem się energetycznie, że na rozbieganiach 30-40' robię się głodny. Ale było warto!
Nie, nie jestem zwycięzcą. Jestem umiarkowanie zadowolony, pobiegłem na 100% swoich niedzielnych możliwości, ale czegoś zabrakło więc nie jestem zwycięzcą. Odnośnie artykułów, które wkleił V. Zgadzam się z Bartkiem Olszewskim. Nie chodzi o biczowanie siebie, ale chłodną ocenę aktualnych możliwości. Pewnie i tak nikt nie doczytał do tej linijki
Gratuluję wyników Kubie, Marcinowi i Łukaszowi. Dobra robota i trzymam kciuki za innych. Za lupusa też.
Temat nam umiera, zatem co prawda z zeszłego roku (wrześniowy maraton warszawski) ale łapcie coś (najlepiej w hd) na ożywienie i trochę motywacji, zwłaszcza przed przyszło-weekendową Łodzią bądź Krakowem czy warszawskim Orlen Maratonem; Dębno już biegnie
Podstawek ale jesteś Kocur, przez duże K ! Ogromne gratulacje, bo jakoś na endo przeoczyłem i dalszych progresów Biegaczu ! No i świetna relacja - dobrze oddaje Twoją walkę (dużo osób właśnie pisało po biegu o jakiś drobnych urazach czy męczarniach na trasie).
Walczyć, trenować, życiówki pobijać ! A ja jak się naprawię (czekam se aktualnie) to wracam na pełnej...
Nie wiem czy już czytaliście - po sieci lata fajne promo od Adidasa, jeśli ktoś zastanawiał się nad zakupami to myślę, że warto rozważyć (zwłaszcza, że działa też na produkty w outlecie):
Tylko dziś, 16 kwietnia, w oficjalnym e-sklepie adidasa możecie dostać 25% zniżki. Trzeba wejść do sklepu poprzez link http://bit.ly/1IQSrAf, wybrać coś dla siebie, a przy finalizowaniu transakcji podać kod rabatowy, który brzmi: FRIENDS
Pany pomóżcie, bo zgłupieję :/ Niespodziewanie dostałem FR210, zajarany jak najbardziej zacząłem interesować się mocniej zegarkami, naczytałem się i zgłupiałem Plan jest taki, że chce wymienić go na lepszy model, nieco dopłacając, ale całkowity koszt <1k. Byłem już przekonany do FR220, popytałem i oczywiście oprócz rad typu Fenix3, FR920xt czy FR910xt (ekstra, ale poza budżetem) polecono mi między innymi Polar M400 (teraz też widzę Marcin Rosłoń z nim biega i też zapytałem o sprawowanie sie zegarka, zobaczymy co odpowie). Pogadałem też z lupusem i pisał, że większość z Was lata z FR310xt wobec czego doszedł kolejny do rozważania (choć od 310 odrzuca mnie wygląd i że to taki kloc jest, no ale można z nim pływać i jest funkcjonalny)
Z tego wynika: http://fellrnr.com/wiki/GPS_Accuracy że 310XT jest dużo dokładniejszy od polara. Z tego, co czytałem to też nie pasowało mi w polarze kilka rzeczy. Chyba ustawianie treningów działa tylko z kompa. Nie da się tego zrobić w zegarku. Ja mam 310XT i jestem zadowolony. Tylko 2 razy zgubił sygnał, rzadko trzeba go resetować, dobra bateria. Oczywiście biorąc pod uwagę wygląd nigdy bym go nie kupił, bo jest brzydki i wielki, ale pod kątem treningowym jest to bardzo dobry zegarek. Aha i 310XT nie działa jako zwykły zegarek. Natomiast te pozostałe chyba tak.
na Twoim miejscu wziąłbym pod uwagę też coś lepszego używanego. Sam jestem na kupnie, przeglądam oferty i w budżecie 1000 spokojnie można znaleźć 910xt albo fenixa 2 w bdb stanie.
radeke najpierw sie okresl jakich funkcji zegarka potrzebujesz i bedziesz uzywal a dopiero potem dobieraj marke i model (i tak zapewne nie bedzie to polar )
Szacun dla Podstawka za jego wyniki i opisy z biegów.Ma talent i chęci.
Wypada również coś napisać.
Przygotowania do 12 Kwietnia 35 Maratonu w Rotterdamierozpocząłem 20 listopada. Dość intensywnie przepracowałem ten okres. Na szczęście omijały mnie kontuzje. Do Rotterdamu mam ponad 220km więc planowałem wyjechać o 6(start biegu o 10). Niestety gdy roczne dziecko zawsze zmienia plany i wyruszyliśmy z 40 min opóźnieniem. Dotarliśmy na miejsce kilka minut po 9. Parking rozładunek wózka i szybki marszobieg po pakiet startowy. Na szczęście nie było żadnych kolejek. Oczywiście trzeba było jeszcze skorzystać z toalety. Zabrakło tych 40 min na rozgrzewkę i posiłek. O 9:50 stoję na starcie jem banana popijając izotonikiem. Na trasę zdążyłem zabrać ze sobą napój batonik i banana. O 10 wystrzał z armaty i blisko 12 tys osób ruszyło w jednym celu. Osiągnąć linię mety.Mój cel(to był mój debiut w maratonie) to tempo 4:30. Pierwsze5 kilometrów w czasie 21:08. Istne wariactwo ale myślę sobie,że inaczej biega się samemu a inaczej w grupie i jakoś nogi niosły. Druga piątka 21:13 byłem w szoku ponieważ czułem się świetnie. W głowie zaświtało,że w tym tempie jestem wstanie pobiec cały dystans. 15 kilometr i czas 1:03:56 (21:35). 20 kilometr 1:25:55 (21:59). Połówka 1:30:46 Myślę sobie,że nawet jak teraz pobiegnę do końca w tempie 4:30 to i tak będzie rewelacja.25 kilometr 1:48:16 (22:21) 30 kilometr 2:11:25 (23:09) Niestety od 34 km przyszło to co musiało przyjść,czyli odcięcie paliwa. To była katorga i myśli by zejść z trasy. 35 km 2:35:46 (24:21) Na 37 km już wszystko mnie drażniło. Zatrzymałem się dwukrotnie. Raz na spokojnie wypicie wody a drugi raz hmm chyba mózg mi kazał. Na szczęście ktoś z kibiców zaczął krzyczeć moje imię i że dam radę. Ruszyłem ale to już raczej wyglądało na walkę z własnym ciałem.40 kilometr 3:02:28 (26:42) i modlitwa by meta była bliżej. Ostatnia prosta i poczułem nowe siły lub pragnienie zakończenia tej męki.TO był sprint,który zakończył się za metą skurczem prawego uda.Od razu ktoś do mnie podszedł spytał się czy wszystko ok. Oczywiście że tak,chcę iść dalej ale nie mogę. Ląduje na wózku i wiezie mnie do namiotu. Myślę sobie gdzie mój medal ale szybko ktoś podbiega i mi go wręcza. W namiocie masaż,picie i wszystko już ok. Wiedziałem,że dałem ciała na całej lini. Nie trzymałem się planu,który zakładał tempo na 4:30. Brak własnych napoi i żeli.
Ostatecznie pierwszy w życiu maraton ukończyłem w czasie : Bruto 3:13:55 Netto 3:13:19
Miejsce : Open 1136 / 11881 Kategoria wiekowa 35-39 222 / 1364 Co do organizacji to trzeba przyznać,że było super. Pakiet startowy (koszt ok 80 euro ) zawierał bidon i koszulkę NB. Co 5 km woda i energetyki oraz gąbki. Cała trasa zapełniona kibicami. Co kilka km DJ,orkiestry i bębniarze. Po biegu banany, butelka energetyka,woda,herbata. Na minus to brak przebieralni i pryszniców.
Dwa dni dochodziłem do siebie a biegać zacząłem po tygodniu. Kolejne plany to u mnie w mieście półmaraton. Główny cel to 19 październik i maraton w Amsterdamie.Dziwi mnie,że maraton w Eindhoven jest tydzień wcześniej.
Brawo Rafik swietny rezultat jak na debiut, scenariusz typowy jak na debiut tez jesli jestes na endo/stravie to podeslij mi nicka na priva, chetnie pokibicuje w przygotowaniach to kolejnych wyzwan
Rafik mimo niepowodzenia myślę, że mnóstwo doświadczenia nabrałeś po tym starcie, które będzie procentować. Zazdroszczę tych kibiców na zagranicznych biegach. Żywiołowy doping, trasa oblepiona widzami. U nas to dopiero raczkuje, ale na przestrzeni dwóch lat nie widać jakiejś znacznej poprawy. Jedyny plus, że już nikt nie przechodzi przez ulicę, bo wcześniej z tym bywało różnie Ale i tak w Warszawie nie jest z tym najgorzej. Na moim jedynym wyjazdowym biegu (połówka w Gdańsku) kibiców praktycznie w ogóle nie było. Pojedyncze osoby.
A przy okazji mam do Was pytanie. Czy pomagają Wam i lubicie punkty muzyczne? Ja nienawidzę. Muszę bardzo mocno kontrolować oddech, żeby nie łapała mnie kolka, a głośna muzyka mi wszystko zaburza. Do tego rytm kroków lub oddechów nie współgra z rytmem muzyki. Efekt jest taki, że za każdym takim punktem muszę na nowo łapać rytm. Natomiast żywiołowe okrzyki, zagrzewanie do walki są bardzo pokrzepiające. A największą przyjemność sprawia mi, gdy jakiś przypadkowy kibic dodaje do tego jeszcze imię biegacza, które jest na numerze startowym. Takim kibicom zawsze wyjątkowo dziękuję
podstawek dokładnie jak piszesz, ale o tym niżej...
qbasmuggy no właśnie i tu miałem zagwostkę ale wolę nowy (pewnie ze względu na swój charakter), jakoś nie mam zaufania do sprzętu już używanego w takich pieniądzach.
McKracken ha żeby to takie łatwe było
Zacznę od tego że wiele internetowych recek idzie o dupę potłuc, bo są najzwyczajniej w świecie pisane na zamówienie producentów i same "ochy i achy" wyciągnięte z folderów reklamowych zamiast rzetelnej analizy zalet i wad
Co do zegarków, na podstawie przeczytania mnóstwa opinii, moje subiektywne odczucia:
MULTISPORTY :
Na szczycie listy wylądowałby V800 od Polara, bo: + multisport, + bateria, trzymająca spokojnie 12h i więcej, + super dokładne wskazania GPS, tempo chwilowe, ślad narysowany na mapie + niesamowita funkcja "tap screen" (np. do łapania lapa), przydatna np. przy maratońskim zmęczeniu, nie trzeba nerwowo szukać przycisków. Przy zbliżeniu do opaski (na sekundę ), można np uruchomić podświetlenie. + funkcja poziomu zaawansowania treningowego (np. do wyliczenia czasu w jakim jesteśmy w stanie przebiec dany dystans), + recovery status (stan regeneracji). + bardzo dokładny w górach, + ma nawet analizę snu, + mierzy dzienną aktywność przez co dodatkowo mobilizuje + jest po prostu elegancki jak na zegarek sportowy.
Jeśli miałbym taki budżet na zegarek wybrałbym właśnie ten. Zwłaszcza przy moim typie "sportowca amatora" imającego się wielu aktywności i zwłaszcza, że w ramach tegoż "budzika" gratis dostajemy jakby automatycznego trenera - monitorującego, pilnującego i motywującego. Miałem opcję zakupienia go poniżej 1200 zł, ale jako używkę. I tu pojawił się problem, bo jakoś nie chcę używki. Wolę nową zabawkę, a nowa z paskiem prawie 1,5k. Odpada.
Garmin 910xt - kolejna busola dla multi-aktywistów amatorów. Maszyna triatlonowa, toporny jeżeli chodzi o wygląd. Również w okolicach 1,5k, a tak nie ma się do czego przyczepić, funkcjonalnie - zajebisty. Ze względu na cenę - odpada.
Garmin 310xt – najpopularniejszy chyba, m.in. tu na forum. Kombajn, ogromny + za baterię (16-18 h z gpsem), także na ultra z pewnością się sprawdzi, choć tu lepiej podobno zachowują się zegarki Suunto, dokładniej mierząc przewyższenia. Przejrzysty ekran, bardzo dobra cena w stosunku do tego co oferuje. Ale no właśnie duży gabarytowo, nie do codziennego użytku, ciężki i mam wrażenie, że choć nie biegłem (jeszcze ;)) przy dystansie maratońskim kiedy to wszystko wkurza to i jego waga może przeszkadzać.
Polar m400: Plusy: + zegarek do "multiaktywności", + dobrze podświetlony i czytelny ekran + coś a’la opaska polar loop zamontowana w zegarek do monitorowania aktywności i ogólnej sprawności, + elegancki (jak na zegarek sportowy) + zapis GPS co 1 s., + cena (tu plus największy, bo za taki kombajn sportowy, cena mega) Minusy: - największy i dyskwalifikujący (!!) - bardzo słaba, lecąca w oczach bateria, która z biegiem czasu będzie się jeszcze zużywać. Słabo jak odmówi rejestracji np. biegu maratońskiego; podobno może być ciężko aby 4h-5h wytrzymała, - ustawianie treningów przez kompa a nie z poziomu zegarka, - nie monitoruje na bieżąco okrążeń, a jedynie wyświetla ich podsumowanie (brak automatycznego wskazania tempa okrążenia)
Garminy 920 lub Fenix 3 - modele grubo powyżej 1,5K, dyskwalifikacja.
Fenix2 – zbyt dużo negatywnych opinii i w sieci i od kolegi, który ostatecznie po 1 roku batalii zwyczajnie się go pozbył. Narzekania głównie z powodu wskazań GPS, nawet mimo hurtowo wypuszczanych aktualizacji softu.
Garmin 620 – plus na pewno za wifi ale bez przesady nie jest to jakiś istotny czynnik. Subiektywnie dyskwalifikuje go za ekran dotykowy - jakoś nie wyobrażam sobie klikania w ekran podczas deszczu czy śniegu. Blady ekran i brak możliwości ustawienia kontrastu ze względu na powłokę dotykową. Jeśli miałbym tyle do wydania (ok 1,4k) to wówczas w tych pieniądzach bez dwóch zdań V800, ewentualnie 910xt.
No i na koniec przechodzimy do mojego wyboru (tak McKracken zgadłeś - garmin) Garmin 220 – alarmem wibracyjnym super opcja, zwłaszcza, że biegam z muzyką, możliwość stałego podświetlenia (fajnie podczas biegania nocą), czas działania baterii ok. 10 h (tak podaje producent) - podejrzewam, że tyle nie wytrzyma ale na jakieś nie duże ultra (może kiedyś:)) powinien wystarczyć, a jak coś to można posiłkować się przenośną baterią podpiętą podczas biegu. Lekki, intuicyjny, wodoszczelny, bluetooth, błyskawicznie łapie satelity (często < 5 s), wbudowany akceleromet, funkcja zapamiętywania rekordów życiowych, do codziennego użytku, mieści się w zakładanym budżecie.
Podsumowując: Jeśli V800 byłby sprzętem tańszym w tym tygodniu byłby u mnie w domu. Jeśli M400 miałby lepszą baterię, a nawet mógłby być przez to trochę droższy - brałbym go. 310xt ma brat, nie ma sensu mieć dostępnych 2óch takich samych zegarów, w razie czego będzie można pożyczyć Jutro wysyłają mi 220-tkę.
Świetne testy robi Rainmakertesty zegarków sportowych Posiłkowałem się forum Przemyskiego Klubu Biegacza, gdzie chłopaki robią świetną robotę. Testują zegarki biegając w jednym czasie dany dystans m.in. z czterema zegarkami na ręku dla sprawdzenia wskazań i dokładności gps http://przemyskiklubbiegacza.pl/forum/ Pytałem też biegających kolegów czy opinii ludzi na giełdzie biegowej.
PS1. Będzie dodatkowy motywator do powrotu do zdrowia i treningów PS2. Rafik 25 co za debiut, świetny czas, gratulacje
O tak. Zapomniałem o Rainmakerze. Jakbyś jeszcze chciał popytać o M400 to chyba Bartek Olszewski ma taki (warszawskibiegacz) i może poprzez maila by pomógł. A na jakim jesteś teraz etapie? Masz już wyznaczony termin zabiegu?
podstawek na zdjęciach widać, że używa tego modelu, obstawiam iż jako jednego z wielu, na ostatnim maratonie w Leipzig na zdj. widać że biegł z kolei z 620tką. Co do m400 to Bartek (właśnie sprawdziłem) recenzował go u siebie: recka m400 - Bartek Olszewski i co do wad i zalet, o których również napisałem, to do baterii zbytnio sie nie przyczepił, pisząc tak: "Niektórym może przeszkadzać czas pracy baterii. Jednak ja nie miałem z tym problemów. Podczas aktywności trzyma jakieś 8 godzin i mi to w 100% wystarczało".
Tylko, że tu wspomina o "aktywności", czyli, że ma go na ręce i zegarek monitoruje jego nazwijmy to "tryb życia" a nie mówi o bieganiu w połączeniu z paskiem HRM przez dłuższy czas. W sumie wg jego skali to zrozumiałe, jak tez to ze jemu bateria w zupełności wystarcza, nie każdy bowiem biega maraton poniżej 2'30" jak we wspomnianym Leipzig
Co do mnie - już jestem 2 tyg. po, za jakieś 10h ściągają mi szwy i na tzw. pełnej ... zaczynam rehabilitację
Widzę, że posiadacie sporą wiedzę na temat zegarków. Biegam z telefonem i z aplikacja endo. Zastanawiam się czy warto zainwestować pieniądze w zegarek z pulsometrem. Czy jest aż tak przydatne?Jeśli tak, który polecacie do biegania. Cena do 2tys. Czytałem że są już zegarki ,które nie potrzebują paska do pomiaru tętna. Tylko czy są dokładne. Jestem lailiem jeśli chodzi o ten gadżet. Y
Meldunek: 06/01/2005
Postów: 26258
Skąd: Fenway Park, Boston, MA
Jak potrzebujesz multisporta to tak. Mckracken jest teraz jego użytkownikiem. Ja, Podstawek, Platini, Marzano mamy 310, Trewor Fenixa, Kuba i Kukis 305, Radeke 220, a jbrach ciska z Suunto.