Jeszcze coś o Anglii z w/w blogu (pierwszy blog "obyczajowy" jaki czytam od początku

Team work
Jak jeszcze raz usłyszę to sformułowanie to normalnie wysokoczę przez okno. Znów moja superwisior nakombinowała. Niedobrze mi już od jej pomysłów. Praca samodzielna i myślenie jest beeee, natomiast praca zespołowa i wykonywanie wszystkich czynności jak małpki jest super. To pewnie przez to, że taki bezwolny i skretyniały zespół ludzi jest łatwiej trzymać pod kontrolą. Tylko jedna Polka musi się ciągle wyrywać...
Faktury trzeba wysyłać do podpisu do różnych dyrektorów (czasem do innych miast) bo inaczej nie będzie można za nie zapłacić. Jak logika wskazuje bardzo często nie dostajemy ich z powrotem. Potem kto dostaje opiernicz za zagninioną fakturę? No pewnie, że ten kto ją wysłał - czyli ja lub inna dziewczyna z teamu. No to sobie wykombinowałam taką całkiem cwaną listę w Excelu, która pokazywała co komu, gdzie i kiedy zostało przekazane. Pomagała mi w pracy niesamowicie i przedewszystkim byłam w stanie zlokalizować każdy papierek w dowolnym dla siebie momencie. Zadowolona z siebie pochwaliłam się H. No bo to przecież było takie pomysłowe! Zaczęło się niewinnie. Na początu cały czas mnie pytała czy mam na to czas, potem wręcz sugerowała, że nie mam na to czasu (podczas kiedy dwie ostatnie godziny w pracy siedziałam ziewając bo nie miałam nic do zrobienia). Na samym końcu powiedziała, że to jest nie fair bo RESZTA TEMU NIE MA TAKIEJ LISTY, ja na to: no problem, przecież mogę udostępnić, podzielić się, skopiować. Zamknęła się... na dwa dni. Po dwóch dniach powiedziała, że nie ma na to czasu i nie mam prawa z tego korzystać. Nie za bardzo mogłam zrozumieć czemu dostałam taki zakaz, tak więc dalej listy używałam (tym bardziej, że naprawdę dużo przyspieszyła i usprawniła moją pracę a jej uzupełnienie zajmowało ok 15 minut co dwa/trzy dni!). Któregoś dnia mnie krowa dorwała. I awantura! Bo przecież ja ją OKŁAMAŁAM i wogóle jak tak można, nie ma na to czasu, reszta teamu też by chciała taką listę mieć, ale nie wyrabia się ze swoją pracą i nie ma czasu na takie rzeczy. Co mnie to do cholery obchodzi?? Mamy po tyle samo do zrobienia i ja się wyrabiam w 6-8 godzin a te przychodzą wcześniej i zostają po pracy bo nie mogą ze wszystkim zdążyć. Poszła do managera, który stwierdził, UWAGA: że prowadzenie takiej listy nie leży w moim zakresie obowiązków, po za tym jeśli nie mam co robić to mam się zgłościć do mojej superwisior, która na pewno coś mi znajdzie np. pomoc tym leniom co się nie wyrabiają!
H powiedziała, że do tematu wrócimy i będę mogła korzystać z listy jak tylko wszystkie dziewczyny będą wyrabiały się ze swoją pracą! Było to jakieś 4 miesiące temu a spisu jak nie wolno mi było przywrócić do życia tak dalej tego nie mogę. Pomijając fakt, że może jak każda z dziewczyn miałaby takie coś to nie musiałyby wykonywać kilku telefonów żeby znaleźć pojedyńczą fakturę i może zaczęły by oszczędzać czas... ale po co, przecież jesteśmy w Anglii im bardziej niezorganizowana praca, tym większy bałagan do posprzątania i pozory, że wszyscy ciężko zasuwają przez cały dzień.
Kilka dni temu miałyśmy archiwizację. Polegała na przekładaniu dokumentów z segregatorów do pudełek. Każda z nas złapała kilka swoich segregatorów i pustych pudełek, usiadła przy biurku i zabrała się do pracy. Przychodzi H i pyta czemu nie widzi tu pracy zespołowej? No to każda na nią spojrzała jak na lekko dziwną i pytamy jak sobie wyobraża ten team work przy tego rodzaju zajęciu? Superwisior na to, że jej to nie obchodzi jak to zrobimy ale mamy pracować zespołowo!!! Pewnie chodziło jej o to, żeby jedna trzymała segregator a druga wyjmowała z niego dokumenty, i to samo z pudełkami... Bez komentarza.
Amitha zrezygnowała. Powiedziała, że ma w dupie taką pracę. H traktuje nas jak dzieci i w dodatku jak poligon doświadczalny. Kiedy odstawia na jakiś czas prochy antydepresyjne, w pracy odchodzą istne cyrki - z płakaniem, ciskaniem się, obrażaniem, warczeniem, krzyczeniem, nadmiernym pilnowaniem, nadmiernym czepialstwem i nie odzywaniem się włącznie. W życiu nie widziałam żeby mój bezpośredni przełożony tak się zachowywał. Nie mam dla tej kobiety ani szacunku, ani nie czuję do niej żadnego respektu. Kiedyś było mi jej żal a teraz zaczyna mnie to poprostu maksymalnie wkurzać.
A o to ostatni przebój. Jak już pisałam wyrabiam się ze swoją pracą na cacy. Faktycznie czasem zostawiałam coś na rano ale to tylko dlatego, że świeża dostawa faktur przychodzi po 11 i jeśli poprzedniego dnia wszystko skończę to rano poprostu nie mam co robić. Ale ok. H powiedziała, że trzeba WSZYSTKO kończyć tego samego dnia, to nie ma problemu - będę tak robić. Powiedziała, też, że jeśli ktoś się nie wyrabia to ma zostać na nadgodziny (nie płatne oczywście!). Jak to zwykle bywa skończyłam co moje trochę przed końcem pracy, pomogłam odrobinę dziewczynom i 17:00 zbieram się do wyjścia. A ta małpa zielona do mnie: gdzie idziesz? Do domu przecież - mówię z uśmiechem na ustach - skończyłam wszystko. Sprawdziła mi biurko (!) i szufladki. A gdzie team work? pyta. Że niby co? Team work. Dziewczyny jeszcze nie skończyły. Proponuję żebyś została i im pomogła!!! A zapłaci mi ktoś? W umowie masz przecież, że nadgodziny są bezpłatne jak ktoś się nie wyrabia ze swoją pracą. ALE JA SIĘ WYRABIAM! I poszłam.
Pomysł zostawania po pracy żeby pomagać obibokom upadł zaraz następnego dnia kiedy Amitha powiedziała, że w takich warunkach pracować nie będzie i przyniosła wypowiedzenie. Trzeba jej przyznać, że ona też się raczej wyrabiała ze swoją pracą (wiadomo Polska i Sri Lanka górą) to tylko Angielskie babska takie wolne są.
NIENAWIDZĘ TEAM WORKU W TYM WYDANIU. Jeszcze chwila i ja przyniosę swoje podanie, tak jak Amitha.