Najlepsze:
Thorgal - najlepszy komiks, do którego (jeszcze) nie dobrało się Hollywood.
Asteriks i Obeliks - Kto nie czytał niech spada na drzewo
Władcy Chmielu - tematyka pewnie wielu zainteresuje - jest o piwie
Skarga utraconych ziem - jakoś mam słabość do tego co rysuje Grzegorz Rosiński.
Szninkiel - najlepszy "pojedynczy" komiks.
Donald (Gigant) - całe gigantowe lata zalegają mi na półce, już dawno miałem je sprzedać, ale... jakoś nie mogę...
Z polskich:
Pilot śmigłowca - ach, ci bohaterowie kreowani przez PRL...
Tajemnica złotej maczety - o wojnie bardziej swojsko i kameralnie.
Kajko i Kokosz - wiadomo, klasyka.
Funky Koval - to tak trochę od biedy, ale w sumie całkiem niezły.
Kleks - kilka bardzo dobrych zeszytów, kilka słabszych. Duży sentyment.
Tytus - Pierwszych kilkanaście części niezłych, później... szkoda gadać. Chyba Jerzy Chmielewski dalej to popełnia.
Kajtek i Koko - kalka Kajko i Kokosza, ciężkostrawna - zwłaszcza w tych najgrubszych księgach... brrr...
Generalnie to zdecydowanie bardziej preferuję europejską i polską szkołę komiksu. Amerykańskiej jakoś nie trawię (Punishery, Batmany, Spidermany, He-many i inne -many).